XII edycja festiwalu, który właściwie rozpoczyna sezon turystyczny w Ustce.
Impreza zazwyczaj przeze mnie omijana, bo tłumy, bo Ustkę to ja lubię bardzo, ale od września do maja.
W tym roku wylądowałam na plaży, zahaczyłam o koncert Parafrazy, posłuchałam Sidney'a Polaka. I obejrzałam cztery pokazy z fajerwerkami w roli głównej...
Następny dzień. Plaża zachodnia. Piękne niebo i to, co zostało po fajerwerkach. Podejrzewam, że mocno już uprzątnięte.
Eh, byłam kiedyś w Ustce na tych pokazach :) Kiedyś - jakieś 10 lat temu, jak studentką jeszcze byłam :) Fajnie było :)
OdpowiedzUsuńPieknie! W Ustce nigdy nie bylam, ale wszelkie plaze rowniez lubie najbardziej poza sezonem.
OdpowiedzUsuńEhhh... Morze ... ^^ Ty to masz wakacje cały rok! ;) Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńI lubię nuty Sidneya Polaka - kojarzą mi się właśnie wakacyjnie :)))
Piękne fajerwerki...
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy w Ustce, niezapomniane wrażenia z pewnością z Festiwalu :)
OdpowiedzUsuńpolskiego morza lata nie widziałam, ale w pokazach fajerwerków zawsze chętnie biorę udział. niestety u mnie można je spotkać tylko w przy okazji lokalnych imprez i bardziej stanowią tło niż główną gwiazdę wieczoru.
OdpowiedzUsuńWow! Ale widoki! Musiało to robi niesamowite wrażenie!
OdpowiedzUsuńTaka nocna iluminacja musiała zapierać dech.
OdpowiedzUsuńA na drugi dzień krajobraz po bitwie - wyglądają jak działa.