piątek, 30 sierpnia 2013

Filmy #7

Tylko takie, o których warto wspomnieć.

Miłość i inne komplikacje (reż. Don Roos, 2009), 6/10

Niezły, czyli taki, którego obejrzenie sprawia przyjemność, ale niczego nie wnosi i taki, po którym spodziewałaś/eś się więcej, więc czujesz lekkie rozczarowanie seansem.
Obejrzałam ten film dla Natalie Portman i w sumie nie żałuję, bo to całkiem sympatyczna historia o miłości do mężczyzny i kiełkującym uczuciu do pasierba. Przede wszystkim jednak jest to opowieść o stracie - niewyobrażalnej, traumatycznej i bardzo bolesnej. Główna bohaterka początkowo nie wzbudza sympatii, widz nie do końca wie, o co jej chodzi i z jakiej to okazji ma pretensje do życia, ale im dalej w film, tym więcej zrozumienia dla Emilii.

Matka i dziecko (reż. Rodrigo Garcia, 2009), 8/10

Trzy kobiety. Trzy historie, które pięknie się ze sobą łączą.
Karen w wieku czternastu lat zaszła w ciążę i, za namową matki, oddała dziecko do adopcji. Dziś jest pięćdziesięcioletnią samotną kobietą, zajmuje się schorowaną rodzicielką i nie ma dnia, by nie myślała o swej córce.
Elizabeth to odnosząca sukcesy singielka, która w wieku siedemnastu lat opuściła rodzinny dom i żyje na własną rękę. Sprawia wrażenie kobiety pozbawionej uczuć, konkretnej i samowystarczalnej. To ona wychowała się bez matki, ale o swym życiu z adopcyjnymi rodzicami wypowiada się chłodno. Choć wydaje się niezainteresowana kontaktem z kobietą, którą ją urodziła, to jej codzienność naznaczona jest brakiem matki.
Lucy i jej mąż długo starali się o dziecko, ale bezskutecznie. Podejmują decyzję o adopcji...

Film to obraz zmian, jakie zachodzą w tych kobietach pod wpływem nieoczekiwanych zdarzeń. Mnie każda z historii poruszyła, bo to mądre i pełne emocji opowieści. Najważniejsze, że nie do końca przewidywalne.

www.filmweb.pl 
Między wierszami (reż. Brian Klugman, Lee Sternthal, 2012), 7/10

Przede wszystkim Jeremy Irons, którego uwielbiam, a tak mało go ostatnio na ekranie. Poza tym niegłupia historia o pisarzu, któremu brak weny, a bardzo chciałby odnieść literacki sukces. Niestety, jego pisaniną wydawca nie jest zainteresowany, a ponieważ w ręce Rory'ego przypadkiem trafia teczka, a w teczce pisarz znajduje stary anonimowy rękopis...
Na nieszczęście (lub szczęście) rękopis okazuje się świetną powieścią i Rory ulega pokusie pokazania wydawcy znalezionej książki, a wydawca w szybkim tempie powieść wydaje, ponieważ przewidział, że książka odniesie wielki sukces.
Sukces sukcesem, ale wyrzuty sumienia zżerają młodego pisarza. Co więcej, na jego drodze do sławy staje tajemniczy nieznajomy...

www.filmweb.pl 
Odrobina nieba (reż. Nicole Kasell, 2011), 7/10

Od początku wiemy, jakie będzie zakończenie tego filmu. Łzawe.
Niemal od początku wiemy, że główna bohaterka jest poważnie chora i świadomie rezygnuje z leczenia, by w pełni korzystać z tygodni życia, które jej pozostały.
I fajnie, że film pokazuje dobry czas. I ciepłą miłość, która zdarzyła się za późno, ale w sumie dobrze, że karierowiczka i wieczna singielka poznała jej smak.
I, kurczę, podobał mi się ten film. Choć temat oklepany, historia przewidywalna, bohaterowie ckliwi miejscami, to jednak obraz niebanalny i ciekawy.

14 komentarzy:

  1. Dwa ostatnie filmy widziałam. Pierwszy bardzo mi się podobał, był taki klimatyczny. I historia ciekawa. Tylko Bradley Cooper jakoś mi do roli nie pasował. Z kolei "Odrobina nieba" to bardzo sympatyczna komedia romantyczna:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym zobaczyła "Matkę i dziecko" oraz "Między wierszami". Choć coś mi podpowiada, że raczej powinnam skłaniać się ku lekkiej i przyjemnej fabule ;) Zresztą są to ogólnie czcze życzenia, gdyż ostatnio zasypiam na wszystkim, jak leci. Nawet nie przyznam się na czym usnęłam ostatnio ... , bo znów mi się dostanie ;) Tak, tak. Słynna trylogia ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam tylko "Odrobinę nieba" i pamiętam, że całkiem nieźle się patrzyło :)

    Zapraszam do mnie :) kulturka-maialis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie obejrzę "Matkę i dziecko" :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Matka i dziecko" jest w kolejce, "Odrobina nieba" też (Bernal! bardzo go lubię!), pozostałe widziałam :) podobnie jak Ty - miałam niedosyt po "Miłość i inne komplikacje", uwielbiam filmy z Portman, ale tu czegoś zabrakło, choć seans był przyjemny (nie w sensie tematyki, a spędzenia czasu). Ostatnio gustuję w filmach, w których pozornie nic się nie dzieje, przegadanych. Lubię je od dawna, ale ostatnio bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to ja takie gadane filmy ubóstwiam i zawsze się cieszę, gdy na takowy trafię. Choć czasami mam ochotę obejrzeć coś innego. A w filmie z Portman (również lubię tę aktorkę) faktycznie czegoś zabrakło, ale ogólnie całkiem przyjemnie spędziłam czas z tą opowieścią:)

      Usuń
  6. O, dziękuję. Ostatnio właśnie szukam czegoś do obejrzenia w weekendowy wieczór. Poszukam Twoich propozycji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za polecenia! Idzie jesień i długie jesienne, a później zimowe wieczory! Będzie co oglądać! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, jeszcze kilka ciekawych propozycji na długie jesienne wieczory mam w zanadrzu:)

      Usuń
  9. Żadnego z tych filmów nie widziałam,bo ostatnio nie mam czasu na oglądanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Odrobinę nieba bardzo ciepło wspominam. ckliwa historia, ale wg mnie Kate Hudson wszystko potrafi "sprzedać'. lubię ją jako aktorkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również Kate Hudson do siebie przekonuje. Choć nie gra w filmach, które mają szansę stać się moimi ulubionymi, to i tak zazwyczaj przyjemnie mi się ogląda produkcje z jej udziałem:) Podobnie mam z Jennifer Aniston (poza kultowym serialem "Przyjaciele", który uwielbiam).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...