Anna Klejzerowicz
Czarownica
Prószyński i S-ka, 2012
Na okładce książki widzę niezwykłe oczy dziewczynki. Oczy, które hipnotyzują i zwiastują opowieść tajemniczą, może magiczną, na pewno interesującą. Nic bardziej mylnego, ponieważ Czarownica okazuje się przeciętną i przewidywalną powieścią, którą czyta się szybko i równie szybko zapomina o jej istnieniu.
Książka Anny Klejzerowicz jest czytadłem (tak, obiecywałam sobie po czytadła nie sięgać, dla zdrowotności własnej, którą burzą nadmierne rozczarowania literackie, ale się napatoczyło jedno i uległam czarującej okładce). To banalna historia dwojga samotnych ludzi, którzy wspólnie tę samotność przełamują, szczęście u swego boku znajdując (oczywiście przetykane trudami codziennego życia). To opowieść o Małgosi, której siedmioletnia egzystencja nie była usłana różami. To również powieść o tym, że poza miastem wszystko jest lepsze, ciekawsze - od wybudowania domu na wsi cała fabuła początek swój bierze. Integralną częścią świata Czarownicy są koty i sąsiadka od jajek. I jeszcze sztuka, do której pasuje rozsypujący się domeczek "z klimatem".
Wszystko pięknie, tylko nijako. I cały czas mam pretensje do wydawcy, że kusi mylącą okładką.
Wróciłam. Mam lenia na pisanie i dlatego zaczęłam od książki, o której niewiele mogę napisać, bo zdradziłabym fabułę, a może ktoś jeszcze nie czytał i mu zepsuję chwile z powieścią. Czarownicę przeczytałam na wyjeździe i, prócz Chaty Younga (skonsumowanej przed wyjazdem), stanowi ona największe czytelnicze rozczarowanie ostatnich tygodni. Mam zaległości spore i zbiorę się na pewno (prędzej niż później), by napisać o Czytadłach Osieckiej i o Ćmie tejże autorki, o opowiadaniach Jonathana Carrolla, o książce Przeżyć z wilkami Defonsecy, o wspaniałych Kłopotach rodu Pożyczalskich Mary Norton i o powieści detektywistycznej dla dzieci Joanny Olech (Tarantula, Klops i Herkules), o Dzieciakach świata Wojciechowskiej i o Bali Kobusów.
W sierpniu wróciłam też do genialnych esejów Anne Fadiman (Ex Libris: Wyznania czytelnika). Czytane po raz trzeci w ogóle nie tracą na wartości. Uwielbiam!
Miło, że już jesteś:)Piękne ilustracje w tych Pożyczalskich, prawda?
OdpowiedzUsuńMiło, że ktoś się cieszy z mojego powrotu:)
UsuńPożyczalscy zachwycają ilustracjami Emilii Dziubak. Czytałam z wielką przyjemnością:)
Ostatnio stale słyszę o tej książce. Może kiedyś do niej zajrzę. Okładka rzeczywiście magiczna.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż napiszesz o Osieckiej i Carrollu. :-)
OdpowiedzUsuńOpowiadania JC "Kapelusz.." (chyba,że napiszesz o innych) stoją u mnie na półce i nie mogę się wziąć, bo ja wolę powieści ..Krótko mówiąc- naczytałaś się:)
OdpowiedzUsuńNapiszę o najnowszych opowiadaniach Carrolla - "Kobieta, która wyszła za chmurę" i nie będę się zachwycała, bo zdecydowanie wolę powieści.
UsuńMyślę, że masz na myśli "Cylinder Heidelberga" (nie przepadam):)
Nie czytałam, ale mam zamiar, lecz nie wiem tylko kiedy... :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie na książkę mam ochotę:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, szkoda... polscy twórcy potrafią przecież zaskoczyć doskonałą prozą (chociaż mam tu na myśli raczej fantastykę). No cóż, nie może być doskonale.
OdpowiedzUsuń