poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Diane Broeckhoven "Jeden dzień z panem Julesem"

Jeden dzień. Strata. Brak, ale jeszcze obecność ukochanej osoby.
Taka historia może stać się moją historią. Nie wiem jednak, czy spędziłabym dzień ze zmarłym mężem. Rozumiem pobudki Alice, która wie, że kiedy tylko lekarze, sąsiedzi i ludzie z przedsiębiorstwa pogrzebowego zaczną troszczyć się o jej męża, straci go w przeciągu godziny. Na zawsze. Chce być z nim jeszcze chwilę, zatrzymać czas. Dla niej Jules nie był martwy tak długo, jak długo nikomu o tym nie mówiła. Żył, dopóki tego chciała. Miała mu jeszcze tyle do powiedzenia.

Jeden dzień na pożegnanie, na rozmowę, na wspomnienie przeszłości, na życie. Ostatni dzień. Poruszające doznanie czytelnicze.

5/6

3 komentarze:

  1. hmm, ani po tytule, ani po okładce nie spodziewałabym się takiej historii w środku ... wow !

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie przyciągnęła okładka, bardzo mi się podoba:)
    pan Jules codziennie rano przygotowywał dla siebie i dla żony kawę - to był taki ich rytuał - i ona się pewnego ranka budzi i zauważa śmierć swego męża, co w następstwie powoduje przerwanie porannego rytuału; Alice chce go podtrzymać i może dlatego nikogo nie zawiadamia o śmierci Julesa.

    OdpowiedzUsuń
  3. okładka ma klimat :)
    a wiesz, tak mi się skojarzyło, gdzieś ostatnio słyszałam, że Krystyna Janda podobno ciągle płaci abonament za telefon swojego zmarłego męża i czasem na niego dzwoni ... powody chyba podobne jak w tej książce :) niesamowite, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...