Kim jest Kinga Choszcz? Kim była? Obieżyświatką, ciekawą życia i ludzi. Podróżniczką. Autostopowiczką, która w 1998 roku, razem z Robertem Siudą (Chopinem) wyruszyła w świat. Wrócili z tej podróży po pięciu latach i nie wątpię, że było to doświadczenie niesamowite i piękne. Swoje przeżycia opisali w książce "Prowadził nas los". Nie odwiedzili Afryki i ten niezbadany zakątek ziemi przywołał Kingę do siebie. Sama wyruszyła na Czarny Ląd, a o podróży tej można poczytać w "Mojej Afryce".
Właśnie wróciłam z Afryki. Ciepłej, wietrznej, gościnnej. Przede wszystkim gościnnej.
...tutaj każdy, z kim się zaprzyjaźnisz (a zaprzyjaźniony jesteś mniej więcej po dwóch zdaniach), gotowy jest pomóc ci we wszystkim czy znaleźć to, czego potrzebujesz.
Czytając książkę Kingi, czułam, jakbym sama podróżowała po tym kontynencie. Łapałam stopa i zakrywałam oczy przed wszechobecnym pyłem i piaskiem. Czułam smak niesamowicie słodkiej herbaty, którą mieszkańcy Afryki częstują na każdym kroku.
Kinga ma dar pisania o codzienności w sposób interesujący i dlatego tak cudnie czyta się tę książkę. I dlatego nie chce się jej kończyć.
W swojej podróży szukała miejsc mało znanych i rozkoszowała się tym, co nie pachnie turystyką.
Tu przyjeżdżają Europejczycy uprawiać windsurfing i sporty wodne. My uprawiamy podziwianie spektaklu zachodzącego słońca i latających na jego tle mew.
Najbardziej interesowali ją ludzie, nawiązywanie nowych znajomości, spędzanie nocy w afrykańskich "chatkach", których mieszkańców szybko zaczynała nazywać rodzinką. Ciepło i pieszczotliwie. Ciężko było się rozstać z rodzinką. Kinga obiecywała wpaść przy następnej okazji. Dziwnie się o tym czyta, wiedząc jak zakończyła się jej afrykańska przygoda. Kinga swoją podróż zakończyła w Ghanie, gdzie zmarła na malarię.
Smutne? Tak. Jednak nie mogę się pozbyć myśli, że jej trzydziestoczteroletnie życie było bogatsze i pełniejsze niż egzystencja niejednego osiemdziesięciolatka. Choć, z drugiej strony, każdy co innego rozumie pod pojęciem "bogate życie".
Mówię za siebie i żałuję tylko, że Kinga nie wyruszy w kolejną podróż i nie będę mogła czytać o jej globtroterskich wyczynach.
6/6
No to teraz żałuję, bo ostatnio widziałam tę pozycję w bibliotece i przeszłam mimo. Tymczasem okazuje się, że był to poważny błąd. Zapoluję następnym razem. podoba mi się Twoja recenzja. Słodko-gorzka. Zaskoczyła mnie informacja o śmierci Autorki. Przykre.
OdpowiedzUsuńJA swego czasu czytałam jej bloga. Pamiętam kiedy przeczytałam notkę że już jej nie ma, że odeszła. Byłam w tak CHOLERNYM szoku ......
OdpowiedzUsuńKsiązkę kupiłam jak tylko wyszła. FAntastyczna. Podobnie jak wcześniejsza "Prowadził nas los".
Zawsze mam łzy w oczach patrząc na nie.. w ogóle jakoś tak smutno.. i jednoczesnie zal mi siebie, że nie mam w sobie tyle odwagi by łapać życie jak Kinga..
I w sumie mam tyle lat co ona.. a gówno widziałam i gówno przeżyłam, tego żal najbardziej.. byc może na wszystko przyjdzie czas, niemniej jednak jak przeczytałam obydwie książki, stwierdziłam, że moje życie jest takie puste. mimo innych fajnych spraw jakie mnie spotykają.. jest puste..
OdpowiedzUsuńto tak jeszcze na dopisek.
najbardziej podziwiam kingę za odwagę właśnie, za niesiedzenie na dupie i nie marnowanie czasu na myślenie "chciałabym, ale...";
OdpowiedzUsuńjak powiedział kapuściński: są ludzie, którzy muszą poznawać świat w całej różnorodności. stanowi to część ich natury. takich ludzi nie jest wielu.
bardzo zachęcająca recenzja :) rozglądnę się na panią Choszcz i być może uda się wybrać do Afryki, jak mnie następnym razem najdzie na książkowe podróże ;)
OdpowiedzUsuńdokładnie tak.
OdpowiedzUsuń