Tydzień niebezpiecznie się wydłużył. Niebezpiecznie, bo NIC nie czytam. Wczoraj zaczęłam "Grę anioła" Zafona, przerzucam kartki "Gringo wśród dzikich plemion" Cejrowskiego zamiast opowieści tego pana pochłaniać. Pojeździłam po Polsce i rozleniwiłam się literacko. Wezmę się za siebie, bo tak być nie może.
Ostatnią przeczytaną przeze mnie książką jest "Spacer poranny" Kapuścińskiego, choć tak naprawdę to esej, a nie pełnoprawna książka. Tekst został opublikowany dwa dni po śmierci pisarza w warszawskim dodatku "Gazety Wyborczej", a niedawno powstała książka, uzupełniona fotografiami pisarza. Poza tym tekst przetłumaczono na trzy języki i dzięki temu "podpada" pod książkę. Znakomity reporter oprowadza czytelnika po warszawskiej dzielnicy Ochota, wspominając chwile z dzieciństwa. Niby nic, ale czyta się przyjemnie. Esej zainspirował władze stolicy do utworzenia ścieżki spacerowej, która upamiętni wybitnego polskiego reportera.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz