Prywatny detektyw Bernhard Gunter zajmuje się głównie poszukiwaniem zaginionych osób. Wyjątkowo jednak trafia mu się zlecenie, które odbiega od codziennych zajęć bohatera. Razem z Gunterem wpadamy w ciąg interesujących zdarzeń, a z każdym kolejnym nabieramy apetytu na więcej.
Przedwojenny Berlin to bardzo niebezpieczne miasto, ciemne, brutalne. Wywiadowcy nie brakuje pracy. Gunter jest twardzielem, który zachowuje się tak, jakby nikt nie mógł mu zrobić krzywdy. Kpi z Gestapo, co, o dziwo, uchodzi mu na sucho. Uwielbia kobiety, nie stroni od alkoholu. Jest odważny, szczery do bólu, ironiczny. Zdecydowanie nie podobają mu się aktualne rządy. Szczególną niechęć czuje do marcowych fiołków, czyli karierowiczów, którzy po 1933 roku zapałali miłością do NSDAP.
Kerr doskonale oddaje atmosferę miejsca, w którym przyszło żyć jego bohaterowi. Mnóstwo w powieści czarnego humoru i złośliwości pod adresem Gestapo i nazistów. To wielki atut kryminału, który czyta się fantastycznie.
Czytałam tę książkę parę lat temu, ale źle ją wspominam. Za dużo brutalności. Nie mogłam znieść myśli zwłaszcza i jednej scenie. Na szczęście wspomnienie już trochę zbladło. :)
OdpowiedzUsuńBrutalności rzeczywiście sporo, ale mnie to nie zniechęciło. Bardzo podoba mi się styl pisarza.
OdpowiedzUsuń