Katarzyna Puzyńska
Motylek
Prószyński i S-ka, 2014
Robię przerwę od kryminałów i od egzemplarzy bibliotecznych. Doczytam tylko
Pocieszenie Anny Gavaldy (cudowne
Pocieszenie) i zadbam o własne książki. Tym bardziej, że mam na półkach wiele takich, które bardzo chciałam przeczytać i spoglądając w ich kierunku czuję wyrzuty sumienia, że są zaniedbane i wciąż odkładane na później. Niech pierwszy dzień grudnia będzie świadkiem mojego postanowienia.
Wszystkie lektury nadobowiązkowe już sobie podczytuję. Na szczęście książką Wisławy Szymborskiej można się delektować, dwa komentarze przeczytać i za kilka godzin dwa kolejne, i następnego dnia jeden albo, jak czas pozwoli, dziesięć...
Moja decyzja jest świeża, bo jeszcze kilka dni temu miałam zamiar zagłębić się w drugim tomie
Lipowa. Jednak w bibliotece dostępne są tom pierwszy i tom czwarty, pozostałe części nie zostały zakupione. Pytam więc:
jak żyć? Nie przeskoczę z pierwszego do czwartego tomu, więc chwilowo obraziłam się na bibliotekę i będę szukała
Więcej czerwieni w innych miejscach. Póki poszukiwania nie zakończą się sukcesem, czytam własne książki. Najpierw
Feblik Małgorzaty Musierowicz, później
Szwedzi. Ciepło na północy Katarzyny Molędy i
Szwecja czyta. Polska czyta Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko - Zyglewskiej. Jeśli powrócić do posta
Lista życzeń widać, jak ładnie i sprawnie lista szczupleje. Bardzo mnie to cieszy. Wiem, że w niedalekim Poznaniu czeka na mnie
Smak świąt Agnieszki Maciąg. I sprezentowałam sobie jeszcze
Eseje wybrane Virginii Woolf.
Miałam jednak wspomnieć o
Motylku Katarzyny Puzyńskiej, pierwszej części cyklu o policjantach i mieszkańcach małej wioski Lipowo niedaleko Brodnicy. Wspomnieć, ponieważ w pisaniu o kryminałach nie można być nadgorliwym, by nie posunąć się za daleko w zdradzaniu szczegółów fabuły i nie zepsuć innym czytelnikom lektury.
Byłam skazana na polubienie sagi
Lipowo, choć wcześniej nie wiedziałam, że pani Puzyńska została ochrzczona polską Camillą L
äckberg. Jak już wielokrotnie wspominałam opowieści z
Fjällbacki bardzo lubię i czekam na kolejne tomy serii. Po
Motylku chętnie sięgnęłabym po drugą część cyklu, ale z wiadomych powodów muszę się wstrzymać z bólami (może Booklips będzie łaskawy, bo trwa właśnie konkurs, w którym można wygrać komplet kryminałów Puzyńskiej i pozwoliłam sobie wziąć udział w tej zabawie:)).
Dlaczego byłam skazana na polubienie
Lipowa? Mała społeczność, w której wszyscy się znają i wszystko (prawie!) o sobie wiedzą. Ciekawi bohaterowie, z których żaden nie jest chodzącym ideałem, a każdy niemal ma na sumieniu jakieś grzeszki. Policjanci z krwi i kości, czasami tonący w codzienności, ale kiedy trzeba gotowi do działania. Ciekawe portrety psychologiczne mieszkańców, dużo relacji międzyludzkich, a obok zwykłej egzystencji zbrodnia. Nie najważniejsza, choć istotna.
Dla policjantów z niewielkiego posterunku w Lipowie przełomowa, ponieważ śledztwa w sprawie morderstwa prowadził do tej pory komisariat w Brodnicy. Tym razem jednak czterech funkcjonariuszy z Lipowa może się wykazać sprawnością umysłową i znajomością ludzkiej psychiki.
Lipowem rządzą plotki i ploteczki. Policjanci są kumplami, którzy znają się od dzieciństwa. Mama jednego z nich pracuje na komisariacie i dba o regularne dostawy domowych ciast dla zapracowanych funkcjonariuszy. Atmosfera jest ciepła i domowa. Za rogiem czai się niebezpieczeństwo i być może sąsiad jest mordercą, ale przecież wszyscy się wspieramy, więc poradzimy sobie w każdej sytuacji. Wielu jest bohaterów w
Motylku i każdy z nich ma charakter, budzi zainteresowanie, nie daje o sobie zapomnieć. Mnóstwo jest również sekretów i autorka stopniowo odsłania je przed czytelnikiem. Trzeba przyznać, że Puzyńskiej udaje się cały czas rozbudzać ciekawość czytelnika, choć akcja powieści jest raczej stabilna. Przede wszystkim pisarka sprawia, że mieszkańcy Lipowa stają się naszymi kolegami, a przecież chcemy wiedzieć, co słychać u znajomych. I sięgamy po kolejny tom serii (chętnie!).