Wojciech Jagielski
Nocni wędrowcy
W.A.B., 2009
To była dla mnie ciężka i bolesna lektura. Momentami chciałam tę książkę odłożyć, nie mogąc znieść ogromu okrucieństwa, opisywanego przez Wojciecha Jagielskiego. Świadomość, że to nie jest fikcja literacka sprawiała, że bałam się tego, co przeczytam na kolejnych stronach Nocnych wędrowców.
Opowieść o ugandyjskich partyzantach, o wojnie od lat niszczącej tamtejszą ludność, o porywanych dzieciach, o strachu, w którym nieustannie żyją rodziny, o bestialstwie człowieka, o niemożności dokonania wyboru, o zmuszaniu do zabijania i torturowania. Reportaż o wojnie, w której o nic nie chodzi, dlatego trwać może bez końca. Partyzanci nie potrafią żyć inaczej, więc, z pokolenia na pokolenie, plądrują wioski, kaleczą i mordują ludzi, porywają dzieci. Wszyscy się ich boją, nikt nie ma pomysłu na ukrócenie tych praktyk. Wieśniacy starają się chronić najmłodszych, wysyłając dzieci po zmroku do miasta, gdzie te koczują na ulicach, snują się z miejsca na miejsce. Noc jest pożywką dla partyzantów, którzy właśnie wtedy napadają na wioski, rabując i niszcząc. Rodzice małych dzieci wiedzą, że zbrodniarze nie wtargną do miasta, więc łudzą się, że ich dzieci są bezpieczne, że nie zasilą armii partyzanckich żołnierzy. Dzieci, które trafiają do lasu, są zmuszane do zabijania członków własnej rodziny i współplemieńców.
Niektórym dzieciom udaje się uciec. Jeśli mają szczęście i nie zostaną złapane (łatwo się domyślić, jaki los je czeka, gdy ucieczka się nie powiedzie), mogą trafić do schroniska, w którym zostaną otoczone opieką. Ich powrót do życia sprzed partyzantki nie jest łatwy, nie tylko ze względu na wspomnienia, które w sobie noszą, ale również przez różne wierzenia, których w Afryce nie brakuje. Członkowie rodziny boją się przyjąć pod swój dach uciekiniera, boją się o życie pozostałych dzieci. Ich potomek wraca przecież odmieniony, "bogatszy" o złe uczynki. Poza tym partyzanci mogą wrócić, a wówczas zemszczą się na całej rodzinie.
Wstrząsnęła mną ta książka. Na tym polega siła reportażu. Nie czytałam wcześniej żadnego reportażu o afrykańskich partyzantach i konfrontacja z tekstem Jagielskiego okazała się bardzo bolesna. Niby człowiek ma świadomość, że nie wszędzie panuje pokój, że na świecie dzieją się straszne rzeczy, ale jednak codziennie o tym nie myśli. Zresztą tak być powinno, bo inaczej wrażliwy na dobro innych człowiek nie byłby w stanie normalnie funkcjonować.
Mam wrażenie, że tekst Wojciecha Jagielskiego pozostanie w mojej głowie na długo. Nie sposób tej historii zapomnieć.
Oto i wyjaśnienie wszystkich moich obaw przed czytaniem Jagielskiego. Wiem, że to ważne, dobrze napisane książki, ale właśnie wstrząsu boję się najbardziej. Aż takiego.
OdpowiedzUsuńDla ludzi o mocnych nerwach...
OdpowiedzUsuńNie mam mocnych nerwów, a przeczytałam zachłannie. Ten reportaż zostaje długo w pamięci.
OdpowiedzUsuń