Nie wiem, dlaczego przyniosłam do domu czwartą część sagi Dollangangerów. Obiecałam sobie, po przeczytaniu trzeciego tomu, że nie ruszę więcej, bo tego nie da się czytać. A jednak...bo tak głupio mam, że jak wsiąknę w sagę, jak już zacznę, to muszę skończyć. Przeczytałam sto stron (!) i skapitulowałam, nie dam rady dłużej obcować z tym bełkotem. Jak trafiam na tego typu akapity, słabnę:
Spojrzenie mu złagodniało, gdy spojrzał na mnie, a ja ciągnęłam:
- Tak pięknie wyglądasz, Chris. Twoi synowie mogliby ci pozazdrościć.
- Pięknie? Czyż nie jest to słowo stosowane do opisywania kobiet?
- Nie. Jest różnica pomiędzy "przystojny" a "piękny". Niektórzy mężczyźni mogą być przystojni, ale nie promienieją wewnętrznym pięknem tak jak ty. Ty, mój kochany, jesteś piękny. W środku i na zewnątrz.
Jego błękitne oczy znowu pojaśniały.
- Bardzo ci dziękuję. Jeśli mogę coś powiedzieć, to ty jesteś dla mnie dziesięć razy piękniejsza, niż ja ci się wydaję.
- Moi synowi będą zazdrośni, kiedy ujrzą piękno Christophera Dolla*.
W tym momencie poddałam się i odłożyłam książkę Kto wiatr sieje Virginii C. Andrews. Bez żalu, z mocnym postanowieniem, że tym razem definitywnie żegnam się z Dollangangerami.
*V.C.Andrews, Kto wiatr sieje, Świat Książki 2013, s.100
Wymiękłam już po drugim tomie i zgodnie z obietnicą już więcej nie traciłam czasu na Dollangangerów. :-)
OdpowiedzUsuńMasz silną wolę, ja wciąż się uczę i wydawało mi się, że po czwarty tom nie sięgnę, i nawet udało mi się długo omijać półkę z książkami Andrews ("A jeśli ciernie..." czytałam ponad rok temu), ale...:)
UsuńO materdejku... A ja zacząć dopiero chciałam! Cytat po prostu... piękny ;))
OdpowiedzUsuńZacząć sagę czy zacząć "Kto wiatr sieje"? Jeśli sagę, to pierwszy tom nie straszy, dopiero później poziom okrutnie słabnie, a czytelnik wraz z nim:)
UsuńPrzeczytałam z rozpędu. Nie było warto, nie miało to sensu. Każdy kolejny tom jest coraz słabszy, by osiągnąć apogeum w "Kto wiatr sieje". Ale "Ogród cieni" mi się podobał, bo to prolog do "Kwiatów na poddaszu". I cieszę się, że go przeczytałam, że lepiej poznałam Olivię, zrozumiałam dlaczego taka się stała. Myślę sobie, że właśnie te dwie książki z całej serii o Dollanganerach są najbardziej warte uwagi i najciekawsze :)
OdpowiedzUsuńI dzięki Tobie zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie skończyć, skoro "Ogród cieni' to prolog do pierwszego tomu - jedynego, po którym nie miałam niestrawności. Ło matko, naprawdę do Andrews wrócę?
UsuńJa już nie doczytałam trzeciego tomu. Każdy kolejny byłby gwoździem w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńO, jakoś nigdy nie wpadłam na pomysł, by opisywać w ten sposób te bardzo "spalone" książki. Zwykle nawet nie raczę ich recenzją, a szkoda. Można by przestrzegać. Tu przestrzegłaś nas doskonale. Ja tej pani nie czytałam i czytać nie zamierzam.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio nawet dobrych książek nie raczę recenzją. Mam ogromne zaległości, jeśli chodzi o pisanie o przeczytanych lekturach, a tak się składa, że oprócz tej jednej wpadki z Andrews inne wybory były trafione:)
UsuńPrzepraszam, o czym jest ten fragment książki? Chyba nie zrozumiałam :) Nie znam sagi, ale po tym, co zobaczyłam, wcale nie chcę zmieniać tego stanu :)
OdpowiedzUsuńwww.im-bookworm.pl
O mamuniu, słabo mi :D
OdpowiedzUsuńSzukałam ostatnio kultur-alnie, bo myślałam, że zniknęło... Długo Cię tu już nie ma... Mam nadzieję, że to zwykły, najnormalniejszy brak czasu... :)
OdpowiedzUsuńHalo?! Mówi się. Gdzie nowy wpis?
OdpowiedzUsuńTęskno mi, troszkę :)
OdpowiedzUsuńLuka Rhei, spacerku, Lino - jesteście kochane, aż mi się mordka śmieje do ekranu laptopa:) Fajnie, że zaglądacie i obiecuję poprawę, bo mam o czym pisać, tylko weny trochę brakuje i czasu też by się więcej przydało. Ciepło Was pozdrawiam i naprawdę dziękuję za pamięć:)
OdpowiedzUsuńTęsknię troszeczkę za jakimś słówkiem napisanym albo fotką wstawioną. Za Twoją obecnością. I czekam cierpliwie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło, jesiennie.
OdpowiedzUsuńjuż nie szeptem ;)