czwartek, 17 września 2009

Janet Fitch "Biały oleander"

Literacki debiut Janet Fitch to mocna, odważna i bolesna historia dojrzewania.

12 - letnia Astrid zostaje sama, gdy jej eteryczna i narcystyczna matka trafia do więzienia. Ingrid Magnussen zabiła kochanka, a właściwie to nie ona popełniła zbrodnię, ale wiatr - podmuch wiatru obudził zmysły i nakazał mordować. W ten sposób Ingrid - poetka tłumaczy sobie świat. Tak opowiada o nim Astrid.
Matka odchodzi, a córka zaczyna przyspieszony kurs dojrzewania, tułając się po kolejnych rodzinach zastępczych.
Janet Fitch prezentuje paletę chorych matek zastępczych. Na usta ciśnie się pytanie: czy w Ameryce nie ma kobiet, które nie piją, nie biją, nie głodzą, nie strzelają, nie popełniają samobójstw, nie kradną??? Czy nikt nie kontroluje domów, do których trafiają osierocone dzieciaki?
Odpowiedź na te pytania nie jest sednem powieści, ale trudno ich sobie nie zadać. Astrid mieszkała w kilku domach, ale tylko w jednym zaznała ciepła i miłości. W świecie Claire czuła się ważna. Po raz pierwszy nie stała w cieniu matki, nie asystowała przy jej triumfach, ale to na niej skupiało się zainteresowanie. Astrid pokochała Claire, ale Claire nie kochała samej siebie. Tragedia od samego początku wisiała w powietrzu...

Smakowałam tę powieść. Każde przeczytane słowo. By zapamiętać.
Tuliłam Astrid, tak jak ona tuliła w dłoniach nadzieję.
Doskonała powieść psychologiczna. Skomplikowana. Pełna zakamarków. Dobitna.
Świetna.

6/6

5 komentarzy:

  1. Podzielam Twoje zdanie - "papierowa" wersja życia Astrid porusza do głębi, książka jest świetnie napisana, a historia tak niesamowita, tyle nieszczęść na biedną, nastoletnią głowę tej dziewczyny spada, że wydaje się to wręcz nieprawdopodobne. Natomiast film, mimo gwiazdorskiej obsady, już mnie tak nie zachwycił - wyłączyłam po kwadransie, by pozostać z moją prywatną wizją "Białego oleandra" w głowie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam najpierw film (w całości), ale dość dawno i nie zepsuło mi to lektury - musiałabym wrócić do obrazu, aby się na jego temat wypowiedzieć, ale "papierowa" wersja zrobiła na mnie większe wrażenie, choćby przez to, że to historia opowiedziana słowami, a nie klatkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza tym w filmie jest wszystko spłaszczone, okrojone (inaczej się nie da), a ta historia potrzebuje słów, potrzebuje rozbudowania, by móc zostać zrozumianą i właściwie odebraną...

    OdpowiedzUsuń
  4. a widzisz. mialam napisac o filmie (którego nie widziałam zresztą, a słyszałam ze niezły) ale skoro twierdzisz ze ksiazka lepsza, to poszukam. Nie czytałam. Ale nastepna wizyta w bibliotece i moze sie uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Film bardzo mi się podobał, ale do wesji książkowej jakoś mnie nie ciągnęło. Twoja opinia sporo zmienia i jeśli znajdzie się okazja to chętnie po nią sięgnę. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...