Markus Flohr
Gdzie sobota jest niedzielą. Niemiecki student w Izraelu
Wydawnictwo Dolnośląskie, 2012
Markus Flohr spędził rok w Jerozolimie. Coś tam zwiedził, ale przede wszystkim skupił się na życiu towarzyskim. Młody był, studiował, imprezował, dziewczyny poznawał, a Izrael i jego kulturę jakby przy okazji liznął. Musisz wiedzieć drogi potencjalny czytelniku, że z książki Flohra o Izraelu niewiele się dowiesz. Jeśli jednak masz ochotę na lekkie, napisane z humorem, wspomnienia studenta, trafiłeś idealnie.
Mnie zapiski Markusa nie zachwyciły. Po pierwsze dlatego, że niczego do mojej wiedzy o tym kawałku świata nie wniosły. Po drugie dlatego, że nie odpowiadał mi styl autora. Po trzecie dlatego, że okrutnie mnie drażnił infantylizm pana Flohra i nagminne podkreślanie własnego pochodzenia (w związku z pobytem w Izraelu, oczywiście). Gdybym był Żydem miałbym Niemców po dziurki w nosie - tak swą historię rozpoczyna Markus. I wielokrotnie, podczas lektury, natykałam się na nawiązania do pochodzenia studenta, a w związku z tym do historii. Miałam wrażenie, że Flohr sam szuka guza i niepotrzebnie zwraca na pewne rzeczy uwagę. Jednak to jego opowieść i on najlepiej wie, co chce przekazać. Mnie może się nie podobać, ale trafi w gust innych, którzy nie szukają reportażu o Izraelu, ale czegoś w rodzaju pamiętnika z podróży.
Gdzie sobota jest niedzielą wyróżnia się wśród książek o Izraelu tym, że autor książki zagląda tam, gdzie przeciętny turysta nigdy nie trafi. Opowiada o codzienności mieszkańców kraju, który zazwyczaj opisuje się z powagą, należną jego ciężkiej historii. Markus skupia się na tym, co związane jest z młodością, z rozkwitem, z współczesnym Izraelem. Pokazuje kulturę żydowską z innej perspektywy. Jednak tak dużo jest we wspomnieniach autora samego autora, że w pewnym momencie jego osoba wychodzi czytelnikowi bokiem. Książka staje się niestrawna. Więcej miejsca Flohr poświęca swoim miłostkom niż kulturze kraju, do którego przybył. To, co interesujące w tej publikacji, zmieściłoby się na kilkunastu stronach.
Nigdy nie dostrzegłam tego dopisku: "Niemiecki student w Izraelu". Byłam przekonana, że to pozycja poważna, istotna, że wezmę się za nią w odpowiednim czasie. Ale chyba się za nią nie wezmę.
OdpowiedzUsuńWziąć się możesz, ale przeczuwam, że książka nie spełni Twych oczekiwań. Niestety.
UsuńSzkoda, że tak niewiele w tej książce o tym nieturystycznym obliczu kraju. To mógłby być ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mogło być ciekawiej i głębiej. Na to liczyłam, ale...
Usuń