Miała nieszczęście urodzić się Murzynką, córką niewolnicy. Była świadkiem haniebnej śmierci matki. Z ukochanego Barbadosu została sprzedana do Ameryki, gdzie trafiła do osławionego Salem.
Maryse Conde korzysta z zapisów historycznych, przywołujących procesy czarownic z Salem. Tituba jest postacią autentyczną, choć wiele w powieści wątków fikcyjnych. Autorka stara się odtworzyć życie niewolnicy, która na przełomie lat 1691 - 1692 została oskarżona o czarnoksięstwo. Zapisy mówią, że Tituba, Sara Goods i Sara Osborne - kobiety opętane przez szatana - rzuciły urok na młode mieszkanki Salem. Wszystkie trafiły do więzienia. Tituba, jako jedyna, przyznała się do winy (wbrew sobie, z cwaniactwa) i podała nazwiska wielu innych mieszkańców miasteczka, którzy również spółkują z mocami ciemności. Dzięki temu uniknęła śmierci.
Dziś wiemy, że "czarownice" miały moc uzdrawiania, znały właściwości ziół i roślin, mogły porozumiewać się z duchami zmarłych. Nikt nie mówi o nich "opętane". Rzekome konwulsje i histerie dziewcząt wiązane są z nudą ówczesnego życia (ascetycznego i fanatycznie religijnego), z chorobą Huntingtona czy z różnego rodzaju zatruciami.
Conde przedstawia Titubę jako wojowniczą i zbuntowaną Murzynkę, która miała szczerą nadzieję na to, że bycie dobrą procentuje, ale szybko nauczyła się, że nie warto w zakłamanym i brutalnym świecie myśleć o innych. Wielokrotnie zdradzona, upokarzana i potępiana kobieta dostała gorzką lekcję życia. Przekonała się, że ci spośród nas, którzy nie przyszli na świat uzbrojeni w ostrogi i pazury, odchodzą zeń pobici na wszystkich frontach (s.120). Dlatego wybrała zemstę.
Mentalność ówczesnego społeczeństwa przeraża. Mieszkańcy Salem żyli w trudnych czasach, nękanych przez epidemie i nieurodzaje. Musieli sobie jakoś tłumaczyć ten stan rzeczy. Wymyślili więc siły nieczyste, które uwzięły się na biednych, bogobojnych osadników i zasiały w ich sercach trwogę, a na potomstwo zesłały psychiczną chorobę.
4.5/6
wtorek, 29 września 2009
poniedziałek, 28 września 2009
Alfabet przetrwania (Melania Mazzucco "Vita")
Melania Mazzucco wykorzystała strzępy informacji na temat własnej rodziny i utkała z nich znakomitą powieść. Wróciła do korzeni, przeszukując amerykańskie archiwa po to, by pamiętać. W książce opis trudnej asymilacji w obcym i mało przyjaznym kraju przeplata się z tym, co przyniosła i jak wygląda przyszłość.
W 1903 roku ogromna grupa imigrantów przybywa z Włoch do Ameryki. Wśród osób, obecnych na pokładzie statku, znajduje się dwunastoletni Diamante i dziewięcioletnia Vita. Zagubione dzieciaki, które nasłuchały się o Nowym Jorku opowieści niesamowitych i bezgranicznie w nie wierzą. Przynajmniej na początku. Szybko bowiem życie weryfikuje wyobrażenia i zmusza do egzystencji w smrodzie i ubóstwie.
To opowieść o dwójce bohaterów, choć postaci drugoplanowe są niemniej ważne. To opis cierpienia na obcej ziemi, która nie okazała się być ziemią obiecaną. To historia buntu i walki o własną tożsamość w świecie, zdominowanym przez terroryzm, przemoc, głód i śmierć. To książka o marzeniach, które brutalnie zderzyły się z rzeczywistością. To powieść ukazująca kształtowanie się Ameryki - kraju, w którym spełnia się dream, a ludzie są happy. Czy na pewno?
To historia miłości - wielkiej, mocnej, tęskniącej, ale niespełnionej.
Diamantego i Vitę połączyło szczególne i głębokie uczucie, ale nie dane im było spędzić razem całego życia. Zgubili siebie w tym wielkim kraju. Po trzydziestu ośmiu latach spotkali się jako ludzie wolni. Tragicznie za późno. Owdowiali, zmęczeni życiem i pielęgnujący przeszłość.
Celem Mazzucco nie jest epatowanie nędzą i cierpieniem, mimo drastycznych opisów życia w Nowym Jorku. Autorka zgłębia własną przeszłość. Przemawia przez nią miłość i ciekawość.
Styl i język włoskiej pisarki pochłaniają bez reszty.
Poruszająca, mądra powieść i kawał historii, podanej w przystępny i fascynujący sposób.
5/6
W 1903 roku ogromna grupa imigrantów przybywa z Włoch do Ameryki. Wśród osób, obecnych na pokładzie statku, znajduje się dwunastoletni Diamante i dziewięcioletnia Vita. Zagubione dzieciaki, które nasłuchały się o Nowym Jorku opowieści niesamowitych i bezgranicznie w nie wierzą. Przynajmniej na początku. Szybko bowiem życie weryfikuje wyobrażenia i zmusza do egzystencji w smrodzie i ubóstwie.
To opowieść o dwójce bohaterów, choć postaci drugoplanowe są niemniej ważne. To opis cierpienia na obcej ziemi, która nie okazała się być ziemią obiecaną. To historia buntu i walki o własną tożsamość w świecie, zdominowanym przez terroryzm, przemoc, głód i śmierć. To książka o marzeniach, które brutalnie zderzyły się z rzeczywistością. To powieść ukazująca kształtowanie się Ameryki - kraju, w którym spełnia się dream, a ludzie są happy. Czy na pewno?
To historia miłości - wielkiej, mocnej, tęskniącej, ale niespełnionej.
Diamantego i Vitę połączyło szczególne i głębokie uczucie, ale nie dane im było spędzić razem całego życia. Zgubili siebie w tym wielkim kraju. Po trzydziestu ośmiu latach spotkali się jako ludzie wolni. Tragicznie za późno. Owdowiali, zmęczeni życiem i pielęgnujący przeszłość.
Celem Mazzucco nie jest epatowanie nędzą i cierpieniem, mimo drastycznych opisów życia w Nowym Jorku. Autorka zgłębia własną przeszłość. Przemawia przez nią miłość i ciekawość.
Styl i język włoskiej pisarki pochłaniają bez reszty.
Poruszająca, mądra powieść i kawał historii, podanej w przystępny i fascynujący sposób.
5/6
wtorek, 22 września 2009
Pornografia zazdrości (Philip Roth "Konające zwierzę")
David to mężczyzna nienasycony. Spadkobierca rewolucji seksualnej lat 60 - tych XX wieku. Nienawidzi instytucji małżeństwa i hedonistycznie korzysta z uroków kobiecego ciała. Niezobowiązujący seks to jego chleb powszedni. Młode kobiety same wskakują do profesorskiego łóżka. David jest bowiem wykładowcą - postacią znaną i cenioną. Autorytetem kulturalnym.
Książka jest wspomnieniem - spowiedzią mężczyzny po sześćdziesiątce, który znalazł się na zakręcie. Swobodę związków damsko - męskich zakłóciła mu osiem lat temu Consuela, atrakcyjna Kubanka, na którą zwrócił uwagę podczas wykładu. On zachwycił się jej urodą, Ona - jego mózgiem. Co nie przeszkodziło w romansie, wszak mózg mężczyzny to jego najseksowniejszy przymiot.
Consuela przewartościowała jego życie, wepchnęła go do grona zazdrośników, opętanych obawą przed innym facetem. Stworzyła starszego pana, który nieustannie doświadcza strachu. On ma sześćdziesiąt dwa lata, Ona - dwadzieścia cztery. Nie byłoby to znaczące w przypadku przelotnego romansu czy jednorazowej nocnej przygody, ale Davida Consuela pochłonęła do tego stopnia, że pije jej krew.
Czy można zatem mówić o miłości? Nie. To fascynacja, która zrodziła obsesję. Seks jest zemstą na śmierci. Pragnieniem.
Ten związek nie miał szans na przeżycie.
(Jedna ze studentek Davida napisała pracę dyplomową pt: "Sto sposobów perwersyjnych zachowań w bibliotece" - czuję się zaintrygowana:)).
Na podstawie książki powstał film "Elegia". Consuela Philipa Rotha to nie Penelope Cruz, choć bardzo tę aktorkę lubię. Powieść jest lepsza niż jej wizualna wersja.
4.5/6
Książka jest wspomnieniem - spowiedzią mężczyzny po sześćdziesiątce, który znalazł się na zakręcie. Swobodę związków damsko - męskich zakłóciła mu osiem lat temu Consuela, atrakcyjna Kubanka, na którą zwrócił uwagę podczas wykładu. On zachwycił się jej urodą, Ona - jego mózgiem. Co nie przeszkodziło w romansie, wszak mózg mężczyzny to jego najseksowniejszy przymiot.
Consuela przewartościowała jego życie, wepchnęła go do grona zazdrośników, opętanych obawą przed innym facetem. Stworzyła starszego pana, który nieustannie doświadcza strachu. On ma sześćdziesiąt dwa lata, Ona - dwadzieścia cztery. Nie byłoby to znaczące w przypadku przelotnego romansu czy jednorazowej nocnej przygody, ale Davida Consuela pochłonęła do tego stopnia, że pije jej krew.
Czy można zatem mówić o miłości? Nie. To fascynacja, która zrodziła obsesję. Seks jest zemstą na śmierci. Pragnieniem.
Ten związek nie miał szans na przeżycie.
(Jedna ze studentek Davida napisała pracę dyplomową pt: "Sto sposobów perwersyjnych zachowań w bibliotece" - czuję się zaintrygowana:)).
Na podstawie książki powstał film "Elegia". Consuela Philipa Rotha to nie Penelope Cruz, choć bardzo tę aktorkę lubię. Powieść jest lepsza niż jej wizualna wersja.
4.5/6
Błędy są częścią zabawy ("Wieczór" reż. Lajos Koltai)
Susan Minot napisała książkę. Powieścią zainteresował się Michael Cunningham i razem z autorką stworzyli scenariusz filmowy. Ba, są nawet producentami tego obrazu. Co z tej współpracy wyszło? Mam w pamięci doskonałe "Godziny" i może dlatego w filmie "Wieczór" czegoś mi brakowało. Wiem, że "Godziny" wyreżyserował Stephen Daldry, ale Cunningham stworzył tę historię.
To nie jest film o umieraniu, choć można się pomylić. Ann na łożu śmierci wspomina swoją młodość. Skrawki tej historii poznają, czuwające przy niej, córki. Nie znają matki. Nie wiedzą, o kim opowiada. Skupiają się bardziej na własnym życiu niż na tym, by zbliżyć się do kobiety, która je wychowała. Walczą ze sobą, a przedmiotem tej walki jest poczucie niespełnienia, do którego żadna z nich nie chce się przyznać.
Nie tylko w obliczu własnej śmierci człowiek robi rachunek sumienia. Gdy umiera ktoś bliski - dzieje się podobnie. "Wieczór" jest refleksją na temat życia. Nie warto się bać, bo chwile przeciekają przez palce. Ani się obejrzysz, a umierasz z imieniem ukochanego na ustach. Ann tego właśnie najbardziej żałuje - nie poszła drogą miłości, a teraz nie może pozbyć się poczucia straty.
Gorzki, refleksyjny film, z pięknymi krajobrazami w tle. Nic nowego nie wnosi, ale o ważnych rzeczach przypomina.
To nie jest film o umieraniu, choć można się pomylić. Ann na łożu śmierci wspomina swoją młodość. Skrawki tej historii poznają, czuwające przy niej, córki. Nie znają matki. Nie wiedzą, o kim opowiada. Skupiają się bardziej na własnym życiu niż na tym, by zbliżyć się do kobiety, która je wychowała. Walczą ze sobą, a przedmiotem tej walki jest poczucie niespełnienia, do którego żadna z nich nie chce się przyznać.
Nie tylko w obliczu własnej śmierci człowiek robi rachunek sumienia. Gdy umiera ktoś bliski - dzieje się podobnie. "Wieczór" jest refleksją na temat życia. Nie warto się bać, bo chwile przeciekają przez palce. Ani się obejrzysz, a umierasz z imieniem ukochanego na ustach. Ann tego właśnie najbardziej żałuje - nie poszła drogą miłości, a teraz nie może pozbyć się poczucia straty.
Gorzki, refleksyjny film, z pięknymi krajobrazami w tle. Nic nowego nie wnosi, ale o ważnych rzeczach przypomina.
niedziela, 20 września 2009
Donna Leon "Perfidna gra"
Kryminał intelektualny.
Dużo w nim gadania, myślenia, życia codziennego i rodzinnego. Prawdopodobny, bo myślę, że tak właśnie wygląda śledztwo. Nic nie dzieje się w ekspresowym tempie.
Komisarz Brunetti, stale obecny na kartach powieści Donny Leon, jest człowiekiem rozważnym i ciekawym. Ma dobry kontakt z współpracownikami. Lubi swoje życie. Obiady jada w domu i często rozmawia z żoną. To właśnie z ust Paoli pierwszy raz usłyszy nazwisko Leonardo, które okaże się kluczowe w prowadzonym śledztwie.
Studentka Paoli zostaje brutalnie zamordowana - jest to o tyle interesujące, że kilka dni wcześniej Claudia zwróciła się do Brunettiego z pewnym pytaniem, na które komisarz, z braku szczegółowych informacji, nie mógł odpowiedzieć. Początek śledztwa przenosi go w czasy II wojny światowej, a dokładnie w prowadzone wówczas krętactwa wśród pasjonatów sztuki. Brunetti dowie się, że pieniądz ma ogromną siłę, a zazdrość i nienawiść - morderczą moc...
Niespiesznie prowadzone śledztwo, Wenecja, trochę wojennej historii i Henry'ego Jamesa. Bez fajerwerków, ale ciekawie. Mnie się podobało, choć wolę kryminalne intrygi Marthy Grimes czy Henninga Mankella.
4/6
Dużo w nim gadania, myślenia, życia codziennego i rodzinnego. Prawdopodobny, bo myślę, że tak właśnie wygląda śledztwo. Nic nie dzieje się w ekspresowym tempie.
Komisarz Brunetti, stale obecny na kartach powieści Donny Leon, jest człowiekiem rozważnym i ciekawym. Ma dobry kontakt z współpracownikami. Lubi swoje życie. Obiady jada w domu i często rozmawia z żoną. To właśnie z ust Paoli pierwszy raz usłyszy nazwisko Leonardo, które okaże się kluczowe w prowadzonym śledztwie.
Studentka Paoli zostaje brutalnie zamordowana - jest to o tyle interesujące, że kilka dni wcześniej Claudia zwróciła się do Brunettiego z pewnym pytaniem, na które komisarz, z braku szczegółowych informacji, nie mógł odpowiedzieć. Początek śledztwa przenosi go w czasy II wojny światowej, a dokładnie w prowadzone wówczas krętactwa wśród pasjonatów sztuki. Brunetti dowie się, że pieniądz ma ogromną siłę, a zazdrość i nienawiść - morderczą moc...
Niespiesznie prowadzone śledztwo, Wenecja, trochę wojennej historii i Henry'ego Jamesa. Bez fajerwerków, ale ciekawie. Mnie się podobało, choć wolę kryminalne intrygi Marthy Grimes czy Henninga Mankella.
4/6
sobota, 19 września 2009
Sposób na mamę:)
Córa obiecała, że "Opowiadania muminków" to ostatnia bajka na dzisiaj, ale po Muminkach leci "Adibu", więc mama słyszy:
- Proszę, to już naprawdę będzie ostatnia...
Znaczące spojrzenie rodzicielki sugeruje odmowę.
- Ale, mamo, "Adibu" to taka bajka naukowa...
hmm...co zrobiła mama?
(...kupiła kapcie i skończyła czytać "Babcię na jabłoni", ale o tym będzie następnym razem...)
piątek, 18 września 2009
"Grey Gardens" (reż. Michael Sucsy)
O kiepskich filmach nawet nie wspominam, bo nie warto. Tyle filmów, których nie zmogłam, przewinęło się ostatnio, że aż przykro. Tym bardziej warto odnotować obraz wart uwagi.
Oparty na prawdziwej historii film "Grey Gardens" jest niesamowity. Biografie dwóch kobiet, matki i córki (krewniaczek Jackie Kennedy), są doskonale naszkicowane i niezwykle ciekawe. Drew Barrymore i Jessica Lange tworzą niesamowite kreacje. To ciekawe i jednocześnie smutne postaci, nad którymi (przyznaję) momentami się litowałam - bo czyż można być tak żałosną, jak mała Edie i tak dramatyczną, jak jej matka?
Toksyczna relacja między kobietami daje do myślenia. Grey Gardens - magiczne miejsce do życia - z czasem staje się więzieniem, a jego lokatorki kochają się miłością zakutą w kajdanki. I to jest najbardziej przykre i żałosne.
Bardzo dobry film, który niespodziewanie wypłynął, gdy już nie miałam nadziei na ciekawą i mądrą historię.
Oparty na prawdziwej historii film "Grey Gardens" jest niesamowity. Biografie dwóch kobiet, matki i córki (krewniaczek Jackie Kennedy), są doskonale naszkicowane i niezwykle ciekawe. Drew Barrymore i Jessica Lange tworzą niesamowite kreacje. To ciekawe i jednocześnie smutne postaci, nad którymi (przyznaję) momentami się litowałam - bo czyż można być tak żałosną, jak mała Edie i tak dramatyczną, jak jej matka?
Toksyczna relacja między kobietami daje do myślenia. Grey Gardens - magiczne miejsce do życia - z czasem staje się więzieniem, a jego lokatorki kochają się miłością zakutą w kajdanki. I to jest najbardziej przykre i żałosne.
Bardzo dobry film, który niespodziewanie wypłynął, gdy już nie miałam nadziei na ciekawą i mądrą historię.
czwartek, 17 września 2009
Janet Fitch "Biały oleander"
Literacki debiut Janet Fitch to mocna, odważna i bolesna historia dojrzewania.
12 - letnia Astrid zostaje sama, gdy jej eteryczna i narcystyczna matka trafia do więzienia. Ingrid Magnussen zabiła kochanka, a właściwie to nie ona popełniła zbrodnię, ale wiatr - podmuch wiatru obudził zmysły i nakazał mordować. W ten sposób Ingrid - poetka tłumaczy sobie świat. Tak opowiada o nim Astrid.
Matka odchodzi, a córka zaczyna przyspieszony kurs dojrzewania, tułając się po kolejnych rodzinach zastępczych.
Janet Fitch prezentuje paletę chorych matek zastępczych. Na usta ciśnie się pytanie: czy w Ameryce nie ma kobiet, które nie piją, nie biją, nie głodzą, nie strzelają, nie popełniają samobójstw, nie kradną??? Czy nikt nie kontroluje domów, do których trafiają osierocone dzieciaki?
Odpowiedź na te pytania nie jest sednem powieści, ale trudno ich sobie nie zadać. Astrid mieszkała w kilku domach, ale tylko w jednym zaznała ciepła i miłości. W świecie Claire czuła się ważna. Po raz pierwszy nie stała w cieniu matki, nie asystowała przy jej triumfach, ale to na niej skupiało się zainteresowanie. Astrid pokochała Claire, ale Claire nie kochała samej siebie. Tragedia od samego początku wisiała w powietrzu...
Smakowałam tę powieść. Każde przeczytane słowo. By zapamiętać.
Tuliłam Astrid, tak jak ona tuliła w dłoniach nadzieję.
Doskonała powieść psychologiczna. Skomplikowana. Pełna zakamarków. Dobitna.
Świetna.
6/6
12 - letnia Astrid zostaje sama, gdy jej eteryczna i narcystyczna matka trafia do więzienia. Ingrid Magnussen zabiła kochanka, a właściwie to nie ona popełniła zbrodnię, ale wiatr - podmuch wiatru obudził zmysły i nakazał mordować. W ten sposób Ingrid - poetka tłumaczy sobie świat. Tak opowiada o nim Astrid.
Matka odchodzi, a córka zaczyna przyspieszony kurs dojrzewania, tułając się po kolejnych rodzinach zastępczych.
Janet Fitch prezentuje paletę chorych matek zastępczych. Na usta ciśnie się pytanie: czy w Ameryce nie ma kobiet, które nie piją, nie biją, nie głodzą, nie strzelają, nie popełniają samobójstw, nie kradną??? Czy nikt nie kontroluje domów, do których trafiają osierocone dzieciaki?
Odpowiedź na te pytania nie jest sednem powieści, ale trudno ich sobie nie zadać. Astrid mieszkała w kilku domach, ale tylko w jednym zaznała ciepła i miłości. W świecie Claire czuła się ważna. Po raz pierwszy nie stała w cieniu matki, nie asystowała przy jej triumfach, ale to na niej skupiało się zainteresowanie. Astrid pokochała Claire, ale Claire nie kochała samej siebie. Tragedia od samego początku wisiała w powietrzu...
Smakowałam tę powieść. Każde przeczytane słowo. By zapamiętać.
Tuliłam Astrid, tak jak ona tuliła w dłoniach nadzieję.
Doskonała powieść psychologiczna. Skomplikowana. Pełna zakamarków. Dobitna.
Świetna.
6/6
sobota, 12 września 2009
Jeffery Deaver "Błękitna pustka"
"Błękitna pustka" odsłoniła przede mną mroki internetu. Surfuję po sieci, ale nie jestem sama. Setki, tysiące, miliony użytkowników klikają w tym samym momencie. Świat cyberprzestrzeni, zwany również "błękitną pustką", pochłania istoty ludzkie, osacza je i wciąga w swoje gry.
To druga, po "Pustym krześle", książka Deavera, którą przeczytałam. Obie wciągające. W obu autorowi udało się mnie zaskoczyć, gdy myślałam, że nic nowego się nie zdarzy i wszystko już zmierza ku szczęśliwemu rozwiązaniu zagadki.
W "Błękitnej pustce" Deaver opisuje świat hakerów, crackerów, cybermaniaków. Rzeczywistość ludzi, których codzienne życie niewiele ma wspólnego z rzeczywistością zwykłych użytkowników internetu. Hakerzy spędzają całe godziny na klikaniu w klawiaturę, zapijając zmęczenie dużymi dawkami napojów energetycznych i kawy. Ich świat to świat maszyn. Potrafią dostać się do najbardziej chronionych rządowych systemów, pestką jest więc dla nich uzyskanie informacji na temat szarego użytkownika Internetu.
Prawdziwy haker łamie coraz trudniejsze kody i hasła dla satysfakcji (świadomość, że się udało, jest wystarczającą nagrodą). Obok hakerów istnieją jednak crackerzy, którzy potrzebują czegoś więcej, by poczuć zadowolenie. Włamują się do systemów, by narobić bałaganu, by uzyskać informacje "po coś", osaczają cywili (choć święte prawo hakerów głosi, że cywili się nie rusza, bo i po co...).
Bohater powieści jest crackerem i socjopatą, a to mieszanka wybuchowa, której efektem jest śmierć niewinnych ludzi. Stają się oni częścią gry. Zabawa w zabijanie przenosi się ze świata wirtualnego do świata realnego. Odpowiednie organy ścigania rozpoczynają śledztwo, ale bez pomocy dobrego hakera nie zajdą daleko, więc pojawia się Gillette...
Ciekawa i wciągająca fabuła i nagłe zwroty akcji gwarantują przyjemność czytania. Po raz drugi Jeffery Deaver mnie nie zawiódł.
4/6
To druga, po "Pustym krześle", książka Deavera, którą przeczytałam. Obie wciągające. W obu autorowi udało się mnie zaskoczyć, gdy myślałam, że nic nowego się nie zdarzy i wszystko już zmierza ku szczęśliwemu rozwiązaniu zagadki.
W "Błękitnej pustce" Deaver opisuje świat hakerów, crackerów, cybermaniaków. Rzeczywistość ludzi, których codzienne życie niewiele ma wspólnego z rzeczywistością zwykłych użytkowników internetu. Hakerzy spędzają całe godziny na klikaniu w klawiaturę, zapijając zmęczenie dużymi dawkami napojów energetycznych i kawy. Ich świat to świat maszyn. Potrafią dostać się do najbardziej chronionych rządowych systemów, pestką jest więc dla nich uzyskanie informacji na temat szarego użytkownika Internetu.
Prawdziwy haker łamie coraz trudniejsze kody i hasła dla satysfakcji (świadomość, że się udało, jest wystarczającą nagrodą). Obok hakerów istnieją jednak crackerzy, którzy potrzebują czegoś więcej, by poczuć zadowolenie. Włamują się do systemów, by narobić bałaganu, by uzyskać informacje "po coś", osaczają cywili (choć święte prawo hakerów głosi, że cywili się nie rusza, bo i po co...).
Bohater powieści jest crackerem i socjopatą, a to mieszanka wybuchowa, której efektem jest śmierć niewinnych ludzi. Stają się oni częścią gry. Zabawa w zabijanie przenosi się ze świata wirtualnego do świata realnego. Odpowiednie organy ścigania rozpoczynają śledztwo, ale bez pomocy dobrego hakera nie zajdą daleko, więc pojawia się Gillette...
Ciekawa i wciągająca fabuła i nagłe zwroty akcji gwarantują przyjemność czytania. Po raz drugi Jeffery Deaver mnie nie zawiódł.
4/6
czwartek, 10 września 2009
Ferenc Mate "Winnica w Toskanii"
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, na czym polega fenomen Toskanii. Dlaczego właśnie tam ludzie uciekają, zaczynają na nowo budować swoje życie i piszą o tym książki? Przystępując do lektury "Winnicy w Toskanii", nadal zadawałam sobie to pytanie. Nie przestawało mnie ono męczyć nawet w trakcie czytania. Dopiero pod koniec opowieści o kupnie starego, zniszczonego przez czas domu i perypetiach, związanych z jego odrestaurowywaniem, Ferenc Mate udzielił odpowiedzi...
Wydaje mi się, że magia Toskanii nie polega jedynie na doznaniach zmysłowych: nie chodzi tylko o jedzenie i wino, o miasteczka leżące na wzgórzach czy też efektowność ciągle zmieniającego się oświetlenia. Być może magia Toskanii polega na czymś innym, na skarbie często zapomnianym - wewnętrznym spokoju ducha (s.222).
Autor pięknie wyłapuje smaki i smaczki włoskiej prowincji, opowiadając o tym, jak tworzył swoje miejsce na ziemi. Miejsce pełne aromatów, życzliwych ludzi i urodzajnej gleby. Ferenc Mate kupił bowiem nie tylko dom, ale również przylegające do niego las, gaj oliwny i ziemię pod uprawę winorośli. I zaczął spełniać marzenia. Były wzloty i upadki, były załamania i rozpogodzenia. Jednak nigdy nie było tak źle, by nie mogło być lepiej...
Myślę, że urok Toskanii tkwi również w jej mieszkańcach. Pracują, ale tak słonecznie i leniwie. Chętnie nawiązują nowe znajomości i są otwarci na różne ekstrawagancje. Chciałabym się o tym przekonać osobiście, ale z opowieści Mate wyłania się jedna wielka rodzina, a w krwiobiegu Toskańczyków nieustannie krąży wino.
4/6
Wydaje mi się, że magia Toskanii nie polega jedynie na doznaniach zmysłowych: nie chodzi tylko o jedzenie i wino, o miasteczka leżące na wzgórzach czy też efektowność ciągle zmieniającego się oświetlenia. Być może magia Toskanii polega na czymś innym, na skarbie często zapomnianym - wewnętrznym spokoju ducha (s.222).
Autor pięknie wyłapuje smaki i smaczki włoskiej prowincji, opowiadając o tym, jak tworzył swoje miejsce na ziemi. Miejsce pełne aromatów, życzliwych ludzi i urodzajnej gleby. Ferenc Mate kupił bowiem nie tylko dom, ale również przylegające do niego las, gaj oliwny i ziemię pod uprawę winorośli. I zaczął spełniać marzenia. Były wzloty i upadki, były załamania i rozpogodzenia. Jednak nigdy nie było tak źle, by nie mogło być lepiej...
Myślę, że urok Toskanii tkwi również w jej mieszkańcach. Pracują, ale tak słonecznie i leniwie. Chętnie nawiązują nowe znajomości i są otwarci na różne ekstrawagancje. Chciałabym się o tym przekonać osobiście, ale z opowieści Mate wyłania się jedna wielka rodzina, a w krwiobiegu Toskańczyków nieustannie krąży wino.
4/6
środa, 9 września 2009
Neil Gaiman "Gwiezdny pył"
Zasłuchałam się ostatnio w opowieści Neila Gaimana. To druga, po "Księdze cmentarnej", książka autora fantastycznych historii dla młodzieży i dla dorosłych. Pierwsze moje spotkanie z Gaimanem było udane. Drugie również jak najbardziej pozytywne.
Ciepłe, nieco straszne, trochę niewiarygodne historie. Mądre.
Tristran Thorn nie jest zwyczajnym młodzieńcem, pochodzi bowiem ze świata zza Muru - świata pełnego magii i niebezpieczeństw. Wychowuje się jednak wśród "zwykłych" śmiertelników i zakochuje w dziewczynie z krwi i kości. Dodać muszę, że jego wybranka jest bardzo wymagająca (prosi chłopaka o gwiazdę z nieba, która ma być dowodem jego miłości), a Tristran nietuzinkowy (prośba dziewczyny nie wydaje mu się niemożliwa do zrealizowania). Chłopak wyrusza więc w niebezpieczną i pełną przygód podróż, bo jego miłość nie zna granic. Okazuje się, że w magicznym świecie gwiazdy są czym (a raczej kim) innym niż mogłoby się wydawać...
Fabuła książki nie była dla mnie zaskakująca, bo wcześniej oglądałam film. Nie umniejszyło to jednak przyjemności słuchania tej ciekawej i ładnej historii, na co niewątpliwie wpływ miała interpretacja Artura Barcisia.
4.5/6
Ciepłe, nieco straszne, trochę niewiarygodne historie. Mądre.
Tristran Thorn nie jest zwyczajnym młodzieńcem, pochodzi bowiem ze świata zza Muru - świata pełnego magii i niebezpieczeństw. Wychowuje się jednak wśród "zwykłych" śmiertelników i zakochuje w dziewczynie z krwi i kości. Dodać muszę, że jego wybranka jest bardzo wymagająca (prosi chłopaka o gwiazdę z nieba, która ma być dowodem jego miłości), a Tristran nietuzinkowy (prośba dziewczyny nie wydaje mu się niemożliwa do zrealizowania). Chłopak wyrusza więc w niebezpieczną i pełną przygód podróż, bo jego miłość nie zna granic. Okazuje się, że w magicznym świecie gwiazdy są czym (a raczej kim) innym niż mogłoby się wydawać...
Fabuła książki nie była dla mnie zaskakująca, bo wcześniej oglądałam film. Nie umniejszyło to jednak przyjemności słuchania tej ciekawej i ładnej historii, na co niewątpliwie wpływ miała interpretacja Artura Barcisia.
4.5/6
czwartek, 3 września 2009
Anne Stuart "Czarny lód"
Ta książka to gotowy scenariusz filmowy. Niestety, tego typu filmów jest mnóstwo i do wybitnych nie należą.
Chloe tłumaczy książki dla dzieci i jej atutem niewątpliwie jest znajomość wielu języków. Tęskni za seksem i przemocą, jak sama często powtarza, bo życie w Paryżu zdecydowanie nie jest tak atrakcyjne jak jej się wydawało, gdy uciekała z Ameryki. Chloe z zazdrością przygląda się ekscesom swej atrakcyjnej współlokatorki, choć uważa Sylvię za płytką i głupiutką.
Życie, a raczej wspomniana lokatorka, podsuwa jej możliwość przeżycia przygody, która zaspokoi zapotrzebowanie Chloe na, wspomniane również, seks i przemoc. I przyniesie w prezencie coś jeszcze.
Na początku nic na to nie wskazuje. Zlecenie, którego podejmuje się bohaterka (na prośbę Sylvii), wydaje się strasznie nudne. Zjazd biznesmenów, na którym Chloe ma pracować jako tłumaczka, odbywa się w miejscu odludnym. To, oczywiście, sprzyja różnym dziwnym i niebezpiecznym sytuacjom. Takich na pustkowiu nie zabraknie, a rozpaczliwie nudni biznesmeni okażą się...
i tu zamilknę, by nie zdradzać fabuły tej, chciałoby się napisać, wyjątkowo ciekawej i trzymającej w napięciu książki. Przykro mi, choć wcale nie powinno, ale powieść jest przewidywalna do bólu. Poza tym więcej w niej wzdychania do przystojnego przestępcy, miotania się między fascynacją nim a przerażeniem jego osobą niż sensacji.
3/6
Chloe tłumaczy książki dla dzieci i jej atutem niewątpliwie jest znajomość wielu języków. Tęskni za seksem i przemocą, jak sama często powtarza, bo życie w Paryżu zdecydowanie nie jest tak atrakcyjne jak jej się wydawało, gdy uciekała z Ameryki. Chloe z zazdrością przygląda się ekscesom swej atrakcyjnej współlokatorki, choć uważa Sylvię za płytką i głupiutką.
Życie, a raczej wspomniana lokatorka, podsuwa jej możliwość przeżycia przygody, która zaspokoi zapotrzebowanie Chloe na, wspomniane również, seks i przemoc. I przyniesie w prezencie coś jeszcze.
Na początku nic na to nie wskazuje. Zlecenie, którego podejmuje się bohaterka (na prośbę Sylvii), wydaje się strasznie nudne. Zjazd biznesmenów, na którym Chloe ma pracować jako tłumaczka, odbywa się w miejscu odludnym. To, oczywiście, sprzyja różnym dziwnym i niebezpiecznym sytuacjom. Takich na pustkowiu nie zabraknie, a rozpaczliwie nudni biznesmeni okażą się...
i tu zamilknę, by nie zdradzać fabuły tej, chciałoby się napisać, wyjątkowo ciekawej i trzymającej w napięciu książki. Przykro mi, choć wcale nie powinno, ale powieść jest przewidywalna do bólu. Poza tym więcej w niej wzdychania do przystojnego przestępcy, miotania się między fascynacją nim a przerażeniem jego osobą niż sensacji.
3/6
Subskrybuj:
Posty (Atom)