Mroczny, ciemny, ponury, szary, pełen przemocy i pozbawiony głębi film. Takie są moje odczucia po obejrzeniu Księgi ocalenia. Myślę, że reżyser miał ciekawy pomysł, ale go nie wykorzystał. Niby wiadomo o co chodzi, ale końcówka filmu rozczarowuje bardziej niż całość. Denzel Washington występuje tu w roli samotnika, przemierzającego bezkresne, pokryte pyłem po jakimś apokaliptycznym wybuchu, przestrzenie; pochodzi z przeszłości i rozwala wszystkich, których spotka na swej drodze (tych złych, oczywiście, którzy nie znają dawnych, światłych czasów - są zachłanni, brutalni, ciemni). W jego posiadaniu znajduje się najważniejsza księga świata, dla której co niektórzy są w stanie zabić. Także jeden zabija, bo chroni cenny przedmiot, drugi zabija, by go przejąć. Proste. Tylko dlaczego ten jeden dysponuje siłą, pozwalającą mu wytłuc połowę miasta, a ten drugi, mając pod sobą tę połowę miasta, przegrywa? Tak, wiem, tamtego prowadzi moc księgi, ale naciągane to bardzo. Poza tym, dlaczego w imię tej księgi, pozbawia się życia tylu ludzi?
I dlaczego zakończenie jest tak mdłe i nijakie. Rozczarowuje strasznie.
Mnóstwo zastrzeżeń budzi ten film. Jestem na nie.
cos ostatnio nic ci sie nie podoba ;))
OdpowiedzUsuńfaktycznie, a bardzo bym chciała trafić na coś fajnego:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%, w jakim celu ginie tyle osób ? w imię czego ?? Ocena w skali do 10 - 2 i to tylko dlatego , ze grał Gary Oldman
OdpowiedzUsuń:) witam!
OdpowiedzUsuńFilm był średni. Ale za to DW w tej pidżamce w ostatnich scenach był zabawny :P
A tak księga to nie aby Biblia? I czy nie ginęło już wielu w imię religii?
Biblia, Biblia, nie chciałam zdradzać.
OdpowiedzUsuńA w imię religii ginęło wielu, a i dziś różne "cuda" się dzieją, niestety...
Niestety...
OdpowiedzUsuń