Od miesiąca mieszkamy tu.
Jeszcze nie na swoim, ale już bliżej niż dalej.
Tydzień temu, po miesięcznej "feriowej" labie, Maja rozpoczęła naukę w nowej szkole.
Mam wrażenie, że bezboleśnie.
Po siedmiu latach bycia tam (ponad 300km stąd), wróciliśmy nad morze.
Niby stare i znajome, a jednak całkiem nowe...
Kształtujemy, lepimy, wymyślamy swoje miejsce do życia.
Na dłużej. Nasze własne. Tak naprawdę pierwsze.
Czeka nas dużo zmian. Trochę się boimy.
Będzie dobrze. Musi być...
Trzymam kciuki, aby wszystko się udało!
OdpowiedzUsuńMieszkacie w fajnym miejscu:)
Dziękuję:)
UsuńMusi się udać. Rzuciliśmy się na głęboką wodę, a teraz musimy płynąć - z prądem lub pod prąd, ale dzielnie:)
jasne, że musi się udać! wszystkiego dobrego, nadrabiam właśnie blogowe zaległości, jak widać - mam ogromne! :)
Usuńjak cudnie, tez zaciskam kciuki, zeby wszystko sie udało i nie ukrywam licze na wiecej zdjeć :), bo tesknie za tym Bałtykiem baardzo, a dzili nas ponad 700 km :(
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zdjęcia - postaram się:) A kciuki się przydadzą...
UsuńZ racji odległości od morza (prawie jak Kaffiarka) mieszkanie nad nim na co dzień do dzisiaj wydaje mi się mocno egzotyczne. Zazdroszczę, choć kocham góry i mam tam zdecydowanie bliżej (około 50km) :). Miłego mieszkania :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Justyna
Długo mieszkałam nad morzem, więc egzotyczne dla mnie nie jest:) Jednak nad odległością stąd w góry najbardziej ubolewa moja druga połowa - góry są jego żywiołem.
UsuńMorze... *.*
OdpowiedzUsuńW sumie moja Sądecczyzna nie jest zła, ale zawsze to z morzem człowiek ma ciekawe wspomnienia.
Powodzenia więc życzę :)
PS: Piękne zdjęcia
Dziękuję:) Z tymi nadmorskimi wspomnieniami, jakby nie było, trafiłeś:)
UsuńMorze, wspaniale:)
OdpowiedzUsuńI przede mną te wszystkie zmiany. Też wracam do siebie. Cofam się z powrotem zaledwie kilkanaście kilometrów, ale strach przed "nowym" i tak jest ogromny. Boje się właśnie tego kształtowania i lepienia na nowo. Gdy już spodobało mi się tu gdzie jestem, gdy wszystko stało się takie nasze i poukładane, wtedy okazało się, że życie ma dla nas inny plan ... Nie podoba mi się on, ale podobnie jak Ty myślę, że będzie dobrze ... Musi być! :))
OdpowiedzUsuńOd morza dzieli mnie połowa długości Polski ;) Bardzo Ci zazdroszczę plaży spowitej wzburzonymi falami ^^
Powodzenia na nowym! Przyjemnego jego wymyślania ... :)
Mnie jest o tyle lepiej, że miejsca, w którym spędziłam ostatnie siedem lat, nigdy tak naprawdę nie polubiłam. Co nie zmienia faktu, że zmianami jestem i zachwycona, i przestraszona - z przewagą pierwszego uczucia:)
UsuńWam też życzę powodzenia!
Ja też nad morzem :)
OdpowiedzUsuńAj poważne zmiany w życiu, nasz też to czeka :) I bardzo się boję i mam milion wątpliwości wciąż.
OdpowiedzUsuńAle fajnie tak nad morzem mieszkać :) Ilekroć jadę nad Bałtyk, od razu o wiele lepiej się czuję. Klimat świetny, a jedzenie jakie pyszne :)
OdpowiedzUsuńMusi być i będzie! gratuluję i po cichutku troszkę zazdroszczę własnego M :)
OdpowiedzUsuńI będzie! Do niedawna też byłam w gronie "tych" zazdrośników:)
UsuńJA to zazdroszczę.. chciałabym mieszkać nad morzem :)
OdpowiedzUsuńWitam w klubie morskich.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, tylko żeby sztormów nie było. ;)
Jakieś na pewno się zdarzą, ale mnie one niestraszne:)
UsuńMieszkałam w Szczecinie - co prawda nad morze miałam 100 km, ale to odległość do pokonania w 1,5 godziny. Teraz jestem na Dolnym Śląsku i tęsknię za spontanicznymi wypadami nad Bałtyk, niedzielnymi spacerami i szumem fal. Kocham marcowe morze, wczesna wiosna dodaje mu uroku.
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego co najlepsze i pozdrawiam ciepło!
ja do morza mam niestety całą szerokość Polski, ale za to za oknem piękny widok na góry. południe kraju słonecznie pozdrawia :))
OdpowiedzUsuńoczywiście,że będzie dobrze. Tego Wam życzę. I zazdroszczę miejsca. A w Ustce byliśmy kiedyś na wakacjach.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, bo nasze morze kocham ogromnie!
OdpowiedzUsuń