Sarah Jio
Marcowe fiołki
Znak, 2012
...rosną tam, gdzie są potrzebne (...) pomagają leczyć rany i dają nadzieję (s.127). Mieszkańcy wyspy Bainbridge wierzą, że kwiaty w kolorze lawendy z ciemnofioletowym wnętrzem leczą rany ciała i duszy, przynoszą szczęście, ratują przyjaźń.
Niespodziewanie dla samej siebie zostałam porwana przez sentymentalną, momentami ckliwą, opowieść o miłości dwojga ludzi, którym nie było pisane wspólne życie. Z historią Esther i Elliota od lat łączyła się tajemnica i, choć jedną wyspę zamieszkują osoby bliskie kochankom, nikt ze sobą nie rozmawia i nikt nie chce wracać do wydarzeń sprzed kilkunastu lat.
Emily mieszka w Nowym Jorku, jest autorką jednej bestsellerowej książki i właśnie się rozwiodła. Postanawia leczyć rany w miejscu, które kojarzy się jej z beztroskim dzieciństwem. Uwielbiana przez Emily ciotka Bee przyjmuje gościa z otwartymi ramionami, nie zadając wielu pytań i pozwalając na to, by młoda kobieta odpoczęła i w spokoju przetrawiła życiowe rozczarowania. Wyspa urzeka krajobrazem, dzikością, serdecznością mieszkańców. Zachwyca i pociąga. Człowiek w zetknięciu z naturalnym pięknem tego miejsca zmienia się, uspokaja i nie chce opuszczać wyspy.
Myśli Emily bardzo szybko przestają krążyć wokół byłego męża i braku pisarskiej weny. Staje się tak za sprawą znalezionego pamiętnika Esther, w którym autorka zapisków opisuje historię swego życia, a przede wszystkim historię wielkiej miłości. Emily, kawałek po kawałku, odkrywa poszczególne części tajemniczego zdarzenia, które miało miejsce na wyspie w 1943 roku.
Marcowe fiołki to zgrabnie napisane czytadło. Podobne do wielu innych, ale wciągające. Historia rozkręca się po tym, jak Emily trafia na wyspę i z każdą przeczytaną stroną jest ciekawiej. Obie opowieści, ta współczesna i ta sprzed lat, zostały ciekawie i dobrze połączone w jedną całość. To, co początkowo wydawało się nieprawdopodobne i nieco naciągane, z biegiem czasu zyskuje spójne i realne wyjaśnienie. Książkę czyta się świetnie. Po prostu.
Jak widać, zdarzają się ciekawe i porywające czytadła, przy których czytelnik odrywa się na chwilę od codzienności i nie mierzwią go nawet banalne i ckliwe miłostki głównej bohaterki (wątek miłosny na pięknej wyspie też został wkomponowany w fabułę i śliczna rozwódka nie musiała długo czekać na pojawienie się adoratora). Dużego plusa tej historii daję za to, że się wzruszyłam. Tak zwyczajnie, po babsku.
Zdarzają się, ale trudno na takowe trafić niestety... I właśnie dlatego zapiszę sobie ten tytuł, bo czasem i czytadło dobrze przeczytać.
OdpowiedzUsuńDobrze, dobrze, szczególnie, gdy samopoczucie gorsze i człowiek chce po prostu odpocząć przy książce:)
UsuńTak, przyda mi się coś takiego bardzo. :-) Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńJesień idzie...
UsuńKiedy ja znajdę czas na te wszystkie książki :-) ? Chyba dopiero jak będę już babcią ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie będzie tak źle. Wystarczy, że dziewczynki podrosną:)
UsuńJa zostałam zauroczona tą historią. Czytałam ją jednym tchem. Polecam!
OdpowiedzUsuńMnie się czytało bardzo dobrze i też polecam, choć z reguły od tego typu książek uciekam. Przed "Marcowymi fiołkami" czytałam "Zanim nadejdzie ciemność" Susan Wiggs (jeszcze o tej powieści nie pisałam) i książka okazała się kiepskim czytadłem, przewidywalnym i przesłodzonym. Tutaj niby też ta słodycz i banalność, ale inaczej podana.
UsuńIm bardziej jestem wkurzona/zmęczona/zniechęcona/niewyspana/zła/smutna (niepotrzebne skreślić) tym bardziej doceniam takie książki.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoim zdaniem. Normalnie czytadła skreślam i mnie drażnią okrutnie, ale "Marcowe fiołki" trafiły w dobry czas (dla książki dobry, dla mnie niekoniecznie) i myślę, że moje samopoczucie miało niemały wpływ na odbiór czytanej powieści.
OdpowiedzUsuńCzytadła ostatnio omijam szerokim łukiem, ale "Marcowe fiołki" wydają się tak przyjemną książką, że nie wiem, czy przejdę obok niej obojętnie :-)
OdpowiedzUsuńI znów kusisz ... ;) Jak zwykle z powodzeniem :) Jeśli tylko uporam się z osobistym stosikiem, z dziką rozkoszą sięgnę po powyższe czytadło. Czasami człowiek musi ... Inaczej się udusi! I taka lektura bywa potrzebna ^^
OdpowiedzUsuń