Ann Patchett
Stan zdumienia
Znak, 2012
Zdziwiłaby się pani, ile można zdziałać w stanie niedostatku. To jedynie kwestia przemyślenia wszystkich spraw (s.406). Te słowa, wypowiedziane przez tajemniczą i mało komunikatywną dr Annick Swenson, wydają się esencją powieści. Książka Ann Patchett intryguje od pierwszych stron, wprowadzając czytelnika w zawiłości ludzkiej natury i mnożąc pytania, związane z etyką lekarzy i naukowców.
Marina pracuje w firmie farmaceutycznej, która zatrudnia m.in. dr Swenson. Tyle tylko, że pani doktor od lat prowadzi badania w dżungli amazońskiej i nikt nie jest w stanie się z nią skontaktować. Pewnego dnia do firmy dociera lakoniczna informacja o śmierci dr Andersa Eckmana, który wyjechał do Brazylii w celu sprawdzenia postępów w tworzeniu leku na płodność. Dr Swenson odkryła w dżungli plemię Lakaszi, którego przedstawicielki rodzą dzieci jako siedemdziesięciolatki i, jak łatwo się domyślić, niejedna firma wyłożyłaby ogromne pieniądze, by poznać tajemnicę ich niezwykłej płodności. Marina wyrusza w podróż, która jest wielką niewiadomą. Ma dwa cele: spotkanie z Annick i dostarczenie firmie informacji na temat tajemniczego leku oraz poznanie przyczyny śmierci Eckmana, który był jej przyjacielem. Marina nie ma ochoty na tę wyprawę, źle znosi upały, a jej organizm wariuje po zażyciu antymalarycznych tabletek. Jednak, oprócz niechęci i lęku przed podróżą, pojawia się ciekawość i chęć poszerzenia wiedzy na temat Lakaszich. Poza tym Marina przed wielu laty poznała dr Swenson i wspomnienie pewnego wydarzenia z czasów studenckich wciąż jej doskwiera.
Stan zdumienia to arcyciekawa powieść, która, mimo że jest czytadłem, stawia wiele trudnych pytań i nie pozwala czytelnikowi od siebie odpocząć. W trudnych warunkach niewielka grupa ludzi pracuje nad stworzeniem czegoś, co z jednej strony może przynieść wiele korzyści, a z drugiej - jest moralnie dwuznaczne. Wątpliwości i pytania Mariny, która nagle wpada w środowisko jej obce i próbuje racjonalnie tłumaczyć otaczającą ją rzeczywistość, tłoczą się również w głowie czytelnika. Patchett stworzyła pełnokrwistych bohaterów, wkleiła ich w niedostępne dla przeciętnego Kowalskiego miejsce i otuliła intrygującą historią. Każda z postaci jest charakterna, każda ma własne zdanie, żadnej z nich nie poznamy do końca. Nie sposób oderwać się od doskonale skonstruowanej fabuły.
Są czytadła i CZYTADŁA. Tych pierwszych nie lubię, te drugie stają się ulubionymi.
Ann Patchett to moje tegoroczne odkrycie. Nazwisko autorki znałam wcześniej, potrafiłam wymienić z pamięci tytuły jej książek, ale Stan zdumienia to moje pierwsze spotkanie z twórczością pisarki. Z pewnością nie ostatnie.
Intryguje mnie ta autorka, ale jeszcze nie miałam szansy jej poznać.
OdpowiedzUsuńNajpierw mnie wystraszyłaś stwierdzeniem, że to "czytadło", jednak muszę przyznać Ci rację, że czytadło do czytadła niepodobne i bywają takie, które zapadają na długo w pamięć.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Masz rację, czytadła też mogą być dobre. Czyta się je z przyjemnością, a przy okazji trafi się jakiś temat do przemyśleń. :)
OdpowiedzUsuńczytadła darzę sporą sympatią i to nawet te mało wymagające, dlatego pochlebna recenzja Patchett tym bardziej mnie przekonuje. poza tym jej temat jest na tyle aktualny i uniwersalny, że w przyszłości chętnie do niego sięgnę.
OdpowiedzUsuńo widzisz..CZYTADŁA bywają fajne, w przeciwieństwie do czytadeł.
OdpowiedzUsuńpo takiej recenzji ciężko mi będzie przejść obok tej książki obojętnie :)
OdpowiedzUsuńBył kiedyś wywiad z tą autorką w Wysokich Obcasach i postanowiłam przeczytać tę powieść.. Zapomniałam o niej jednak. Dziękuję za przypomnienie! :-) Poszukam!
OdpowiedzUsuńCzeka na półce na swoją kolej, na pewno niedługo sięgnę :)
OdpowiedzUsuń