poniedziałek, 27 października 2014

Czego nie przeczytałam.

Nie wiem, dlaczego przyniosłam do domu czwartą część sagi Dollangangerów. Obiecałam sobie, po przeczytaniu trzeciego tomu, że nie ruszę więcej, bo tego nie da się czytać. A jednak...bo tak głupio mam, że jak wsiąknę w sagę, jak już zacznę, to muszę skończyć. Przeczytałam sto stron (!) i skapitulowałam, nie dam rady dłużej obcować z tym bełkotem. Jak trafiam na tego typu akapity, słabnę:

Spojrzenie mu złagodniało, gdy spojrzał na mnie, a ja ciągnęłam:
- Tak pięknie wyglądasz, Chris. Twoi synowie mogliby ci pozazdrościć.
- Pięknie? Czyż nie jest to słowo stosowane do opisywania kobiet?
- Nie. Jest różnica pomiędzy "przystojny" a "piękny". Niektórzy mężczyźni mogą być przystojni, ale nie promienieją wewnętrznym pięknem tak jak ty. Ty, mój kochany, jesteś piękny. W środku i na zewnątrz.
 Jego błękitne oczy znowu pojaśniały.
- Bardzo ci dziękuję. Jeśli mogę coś powiedzieć, to ty jesteś dla mnie dziesięć razy piękniejsza, niż ja ci się wydaję.
- Moi synowi będą zazdrośni, kiedy ujrzą piękno Christophera Dolla*.
 

W tym momencie poddałam się i odłożyłam książkę Kto wiatr sieje Virginii C. Andrews. Bez żalu, z mocnym postanowieniem, że tym razem definitywnie żegnam się z Dollangangerami.

*V.C.Andrews, Kto wiatr sieje, Świat Książki 2013, s.100

niedziela, 26 października 2014

...

w sobotę było zimno i wietrznie.
nie widać, ale spacerowałyśmy biegiem.
we dwie.






czwartek, 23 października 2014

Mistrz.

Jak nie wiem, co czytać, czytam Lapidaria Ryszarda Kapuścińskiego. Wczoraj tom IV, dzisiaj tom V.
Płyną mądre słowa, a tych, wiadomo, nigdy za wiele. Dużo o współczesnych mediach, jeszcze więcej o relacjach międzyludzkich, wiele bliskich prawd.

Ważny jest każdy dzień, każda godzina. Czuję, jak popędza mnie czas, czuję jego presję. Niepokój we mnie. Ciągłe wyrzuty sumienia z powodu straconych chwil.

Czytać to odkrywać coś, co jest poza tekstem lub w jego głębi, pod jego powierzchnią, widoczną, "dotykalną", to odkrywać sens, do którego nie można dotrzeć, jeżeli się tylko czyta.

Człowiek jest często przeszkodą dla samego siebie. Swoją największą trudnością.

Umieć zachwycać się - to może najważniejsze, bo to oznacza, że nasza wrażliwość jest żywa, że chłonie, umie dostrzec niezwykłość i piękno w rzeczy najbardziej błahej, codziennej.

Sam pan widzi - mówi z żalem - wszyscy się śpieszą. Dokąd?



Wiele słów przeczytanych u innych, cytowanych, bo Kapuściński był zagorzałym i zachłannym czytelnikiem. Przytaczał w Lapidariach refleksje tych osób, które cenił.

Jedynym dowodem za czy przeciw jakiemuś człowiekowi jest to, czy w pobliżu niego wznosimy się, czy opadamy
[Robert Musil Marzyciele]

Życie jest zbudowane ze sprzeczności, a nie z formułek, z wahań, a nie z pewności, z potrzeb raczej niż z bogactw.
[Antoine de Saint-Exupery ]



piątek, 17 października 2014

na weekend.

To dzięki książkom rozjaśnia się świat, nie dzięki sprzątaniu... - pisała Sophie Marceau w Kłamczusze.


poniedziałek, 13 października 2014

Burza słoneczna. Kolejny skandynawski kryminał.

Asa Larsson
Burza słoneczna
Wydawnictwo Literackie, 2013


Pierwsza część cyklu z Rebeką Martinsson w roli głównej. Książka wcześniej wydana pod tytułem Burza z krańców ziemi. Kolejny skandynawski kryminał, który czyta się dobrze, ale wielką fanką Asy Larsson raczej nie zostanę.

Rebeka nie jest policjantką, tylko prawniczką, specjalizującą się w prawie podatkowym. Nie powinna prowadzić śledztwa w sprawie zabójstwa, a jednak...odbiera telefon od znajomej i podejmuje decyzję, która odmienia jej codzienność. W rodzinnym mieście Rebeki dokonano okrutnej zbrodni. Ofiara to Wiktor Strandgard, brat wyżej wspomnianej znajomej, a poza tym lubiany kaznodzieja, zwany Rajskim Chłopcem. Mężczyzna został zamordowany w miejscowym kościele Źródła Mocy, który jest niczym innym jak siedzibą sekty religijnej. Zwłoki, znalezione przez Sannę Strandgard, są zmasakrowane, a sama kobieta jest w tak dużym szoku, że nie wie, co zrobić i dzwoni do Rebeki, prosząc ją o pomoc. Prawniczka zgadza się pojechać do miasteczka, z którego kiedyś uciekła. Musi zmierzyć się nie tylko z morderstwem, ale również z własną pogmatwaną przeszłością.

Bohaterowie kryminału Larsson są interesujący - i Rebeka Martinsson, i ciężarna funkcjonariuszka Anna Maria Mella, i wchodzący wszystkim w paradę prokurator Carl von Post. Wątek religijny również został ciekawie poprowadzony. Jednak Burza słoneczna miejscami nuży. Larsson nie udało się wprowadzić nastroju grozy i przykuć uwagi czytelnika. Akcja toczy się powoli, bez napięcia, statycznie. Powieść nie wciąga, można ją odłożyć i wrócić do czytania po dwóch dniach. Lubię klimat skandynawskich kryminałów i tę charakterystyczną dla nich niespieszność, ale bez przesady. Kryminał powinien być kryminałem, a nie ze strony na stronę stawać się powieścią obyczajową. Od kryminału oczekuję więcej, dlatego nie zostanę wielką fanką Asy Larrson.

piątek, 10 października 2014

Tove Jansson. Uczciwa oszustka.

Tove Jansson
Uczciwa oszustka
Nasza Księgarnia, 2013


Trudno uwierzyć, że ta niepozorna książka, z piękną okładką, napisana ascetycznym stylem, zawiera w sobie tyle treści. Powieść wydaje się zimna i nieprzystępna. Skuta lodem osada Vasterby, małomówni mieszkańcy, chłodne relacje międzyludzkie - nikt w takich warunkach nie może liczyć na ogrzanie, wysłuchanie, przytulenie. Dwie kobiety, na pierwszy rzut oka zupełnie różne, spotkają się nieprzypadkowo, a ich relacja nie będzie ani prosta, ani przyjazna, ale cholernie interesująca. Uzdolnioną matematycznie Katri Kling i zamożną ilustratorkę książek dla dzieci, Annę Aemelin, połączy ulotna nić, wywołana wzajemną samotnością. Obie kobiety stronią od ludzi, są zamknięte w sobie, ale poza tym nic ich nie łączy. Katri z założenia nikomu nie ufa, woli milczeć niż mówić, jej milczenie sprawia, że ludzie czują się nieswojo, dziewczyna mało kogo obdarza uśmiechem. Można odnieść wrażenie, że jedyna osoba, do której żywi ciepłe uczucia to jej brat, choć i wobec niego nie jest wylewna. Natomiast Anna, mimo iż żyje samotnie i rzadko opuszcza swój, wypełniony książkami i zapachem kawy, dom, ufa ludziom, jest otwarta na nowe znajomości, nie zakłada, że każdy chce jej dokuczyć albo ją oszukać. Młoda Katri wnosi do domu starszej kobiety chłód, podejrzenia, pytania. To Katri sprawiła, że losy kobiet się połączyły, to ona manipuluje życiem Anny, ale jednocześnie sama powoli się zmienia. Wyrachowany plan dziewczyny zaczyna się dziurawić, gdy Katri bliżej poznaje Annę.

Uczciwa oszustka napisana jest prostym językiem, który współgra z surowością przedstawionego krajobrazu i nieprzystępnością mieszkańców, żyjących w Vasterby. Wiele rozgrywa się tu na poziomie emocji, często zakamuflowanych. Jansson zmusza czytelnika do przemyśleń, do szukania drugiego dna. Powieść, choć chłodna i pozbawiona ozdobników, ma w sobie nutę baśniowego klimatu. Czytelnik podejrzewa, że pod pozorem prostej historii, autorka Muminków, skryła ważne i mądre przesłanie.


środa, 8 października 2014

Cześć, wilki!

Dorota Kassjanowicz
Cześć, wilki!
Dwie Siostry, 2014


Pisanie to między innymi zbieranie - tego, co się widzi i słyszy. Własnych doświadczeń, ale i cudzych. Nie tylko sama wyobraźnia. Sama wyobraźnia to za mało. Ona musi mieć pożywienie...

Jedenastoletni Filip jest chłopcem, który potrzebuje, by go wysłuchać, by z nim porozmawiać, a czasami pomilczeć. Ma zapracowanych rodziców, od rana do wieczora sfrustrowanych i zestresowanych. I ma ciocię Agnieszkę, która według mamy Filipa nic nie robi, więc ma czas na bzdury, na spacery po lesie, na czytanie książek i gadanie o głupstwach. Mama Filipa trochę nie wierzy, że z dzieckiem można fajnie spędzić czas i całkiem poważnie rozmawiać na różne tematy. Mama Filipa jest zadaniowa, oczekuje od syna wywiązywania się ze szkolnych i domowych obowiązków, często naśmiewa się z tego, jak chłopak spędza czas wolny. Coraz częściej Filip trafia do domu cioci, gdzie może liczyć na dobre słowo, na uśmiech, a co najważniejsze, może pisać, nie obawiając się ośmieszenia. To nieprawda, że Agnieszka nic nie robi. Kiedyś ciocia pisała scenariusze do seriali, teraz pracuje nad własną książką. Według mamy Filipa taka praca to nie praca, tylko nieustające wakacje. 

Racjonalne podejście do życia, którego reprezentantami są rodzice Filipa, sprawia, że chłopak "ucieka" z domu. U cioci Agnieszki odnajduje spokój i zrozumienie. Zaczyna spisywać własne myśli, tworzyć baśń, którą od jakiegoś czasu nosił w sobie, rozmawiając z tajemniczymi stworkami i codziennie witając się z wilkami. Filip pisze z wielką przyjemnością, ale i z obawą przed tym, że rodzice nie zrozumieją jego pasji. Dzięki wyobraźni chłopak ucieka przed smutną rzeczywistością. Jego pisanie ma moc terapeutyczną. Pomaga mu na chwilę zapomnieć o nieprzyjaznym domu, pozwala wyżalić się, opowiedzieć o własnych uczuciach.

Debiutancka powieść Doroty Kassjanowicz zasługuje na uwagę zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. Autorka dotyka tematu bardzo ważnego - relacji w rodzinie, zapotrzebowania na rozmowę i uwagę. Filip jest chłopcem nad wiek dojrzałym, jego ciocia momentami staje się zbyt słodka i wyważona, mama to kobieta całkowicie skupiona na własnych odczuciach, a ojciec - wielki nieobecny w życiu rodziny. Być może to przerysowanie postaci pomogło pisarce nakreślić sytuację rodzinną głównego bohatera, może łatwiej czytelnikowi pewne rzeczy dostrzec, gdy nie musi lawirować między wierszami. Tu jest czarno - biało. I przykro momentami. Zakończenie powieści jest otwarte, autorka pozostawia furtkę dla własnej interpretacji, dla rozbudzenia wyobraźni, tak istotnej w życiu Filipa.
 


poniedziałek, 6 października 2014

Życie seksualne dzikich sto lat później.

Aleksandra Gumowska
Seks, betel i czary. Życie seksualne dzikich sto lat później
Znak, 2014


Trafiłam do świata bez prądu, gazu, kanalizacji. Bez linii telefonicznych. Bez wychodków. Świata, gdzie rośliny, które w Europie północnej hodujemy w doniczkach, osiągają monstrualne rozmiary. Gdzie monotonny dźwięk alarmu samochodowego wydaje nie pojazd spalinowy, a gigantyczna cykada.

Aleksandra Gumowska, reporterka Newsweek Polska, podążyła śladami słynnego antropologa, Bronisława Malinowskiego. Trafiła na Wyspy Trobrianda, zaprzyjaźniła się z tubylcami, zamieszkała w chatce z liści i obserwowała świat, który obywa się bez cywilizacyjnych udogodnień. To, co widziała i to, czego doświadczała konfrontowała z opowieścią Malinowskiego. Jego Życie seksualne dzikich w północno - zachodniej Melanezji, wydane w 1929 roku, uważane jest za jedną z najważniejszych prac antropologicznych. Do czasów Malinowskiego antropologia była nauką, opartą na teorii i lekturze. Naukowiec i podróżnik wyruszył w teren, by pokazać, że antropolog powinien być przede wszystkim badaczem. Poznanie danej społeczności i kultury jakiegoś regionu nie może opierać się na opiniach innych, trzeba wniknąć w życie tubylców, jednocześnie ich codzienności nie zakłócając.

Ola Gumowska wielokrotnie nawiązuje do dziennika Malinowskiego, ale jej celem jest opisanie dzisiejszych Wysp Trobrianda. Mieszkańcy Kiriwiny niewiele się zmienili: nadal żują betel, oddają się wolnej miłości, wierzą w magię i czary. Ich życie wciąż determinuje tradycja, choć połowa mieszkańców wyspy to chrześcijanie. Wierzą w Boga, ale nie ufają Bogu do końca. Chrześcijaństwo jest jak ubranie. Tradycja jest pod nim, dużo głębiej (s.165). Trobriandczycy słyną z przywiązania do ziemi, nawet jeśli od dawna albo od zawsze mieszkają w mieście, zmarłych chowają na wyspie. Kościół walczy z tradycją, wprowadzając własne zasady, zakazując np. noszenia tradycyjnych ubrań, tzn. spódnic z trawy i osłon genitaliów. Pastorom, głoszącym naukę Jezusa, nie podoba się również tradycyjny żywiołowy taniec tapioka, w którym dominują ruchy kopulacyjne i sprośne okrzyki. Wyspy Trobrianda to Wyspy Miłości, seks jest tu wszechobecny, stanowi ważną część życia tubylców. Jednak miłość fizyczną traktuje się lekko tylko przed ślubem, swoboda seksualna kończy się wraz z zawarciem związku małżeńskiego - wówczas najważniejsza jest wierność i ta reguła obowiązywała już w czasach Malinowskiego. Niektóre zasady mogą dziwić - kochankowie nie mogą razem jeść, małżonkowie nie mogą publicznie trzymać się za ręce.

Seks, betel i czary. Wolna miłość, ale tylko przed ślubem. Bezustanne żucie betelu, używki, której głównym składnikiem są liście pieprzu betelowego. Magia, przenikająca wszystkie dziedziny życia Trobriandczyków - duchy mają o wiele większe moce niż chrześcijaństwo. O tym świetnie pisze Ola Gumowska. Autorka przybliża kulturę kawałka świata, który wciąż pozostaje turystycznie mało dostępny, więc warto, przynajmniej za sprawą książki, poznać jego historię i tradycję.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...