Wisława Szymborska
Nowe lektury nadobowiązkowe 1997 - 2002
Axel Springer Polska, 2007 (seria Dziennika: Dzieła Najwybitniejszych Noblistów)
Czemu wcześniej do ręki tej książki nie wzięłam, choć wiedziałam o jej istnieniu?
Nie pamiętam, kiedy ostatnio przeczytałam książkę jednym tchem.
Cudne są te krótkie felietony, słusznie nazywane komentarzem na temat przeczytanych przez autorkę lektur.
Lubię Szymborską. Jako poetkę lubię, a to nie takie oczywiste. Po pierwsze, nie ma przymusu lubienia noblistów. Po drugie, nie przepadam (od zawsze) za poezją. Panią Wisławę lubię bardzo i jako poetkę, i jako człowieka, który miał ogromny dystans do życia i bycia wielowymiarowo pojętego.
Nowe lektury nadobowiązkowe (zaczynam więc od końca) to obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy uwielbiają czytać książki i znajdują niebywałą przyjemność w czytaniu o książkach. Ten zbiór felietonów z lat 1997 - 2002, które ukazywały się na łamach Gazety Wyborczej, to spotkanie z Szymborską lapidarną, zabawną, spostrzegawczą. Dobór lektur, trzeba przyznać, dość oryginalny, ale z drugiej strony świadczący o tym, że poetkę interesowało wszystko (dosłownie) i żaden temat nie był jej straszny. Na większość z wybranych przez noblistkę książek nie zwróciłabym uwagi, ale autorka pisze o Dynastiach świata Morby'ego czy o Gadach Trepki tak interesująco, że, czytając, nie można złapać tchu.
Nie mogę pochwalić się znajomością komentowanych przez Szymborską książek (czytałam jedną - Wszystko, co minęło Mii Farrow), ale nie przeszkadzało mi to wcale w delektowaniu się tekstem. No dobrze, nie delektowałam się, pochłonęłam w jeden wieczór tę niewielką, ale cudowną, pełną treści, miejscami zabawną książkę. I chcę więcej, więc Lektury nadobowiązkowe przeczytam już, zaraz...i pozostanie niedosyt i żal, że kolejnych felietonów nie będzie.
Widać, że Szymborska beletrystyki wiele nie czytywała. Sięgała raczej po biografie i literaturę popularnonaukową. I wspaniale potrafiła swe lektury opisać. Nie streszczała, nie krytykowała (wychodziła z założenia, że każdy lubi co innego, a skoro książka pojawiła się w obiegu - to znaczy, że komuś przypadła do gustu), nie analizowała zanadto. Czytając felietony, ma się wrażenie, jakby poetka siedziała obok i po prostu opowiadała o lekturze, stosując przy tym dygresje i przywołując zabawne anegdoty z życia własnego oraz przyjaciół. Wspaniale się tego "słucha"...
Dzisiaj i u mnie Szymborska. Tej książki nie znam, ale chętnie poznam - pamiętam chyba te felietony w GW. A takie zestawienie może być bardzo ciekawe, można na pewno sporo ciekawych książek poznać.
OdpowiedzUsuńTeż wychodzę z założenia, że każdy lubi co innego. O gustach się nie dyskutuje. Lubię, gdy ktoś nie krytykuje innych tylko dlatego, że lubią/myślą inaczej czy podoba im się coś innego :)
OdpowiedzUsuńOstatni akapit brzmi szczególnie zachęcająco. Podoba mi się podejście poetki. :)
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuń