Virginia C. Andrews
A jeśli ciernie
Świat Książki 2012
Z jednej strony przyzwyczajam się do serii, więc jestem ciekawa kolejnej części. Z drugiej strony - czytanie A jeśli ciernie tak mnie drażniło, że wielokrotnie chciałam przerwać lekturę. O ile Kwiaty na poddaszu uważam za bardzo dobre czytadło, a Płatki na wietrze przeczytałam z zainteresowaniem (choć miejscami czułam się znużona), to trzecią część uważam za monotematyczny bełkot. Przyznaję, że tę książkę "zmęczyłam" i zastanawiam się tylko, skąd u Virginii C. Andrews ta pisarska nierówność, i czemu z książki na książkę autorka popada w totalny melodramatyzm? Dla mnie niestrawny.
Podczas lektury miałam wrażenie, że na ponad czterystu stronach pisarka miele jedno zdanie. Może na tym polega jej talent? Jakby nie było, sztuką jest stworzenie z jednego zdania powieści. Wyjątkowych umiejętności wymaga również wykreowanie tak pustych i nudnych charakterów.
Tym razem narratorami opowieści są synowie Cathy: Bart i Jory, którzy powoli odkrywają tajemnice swych rodziców, tzn. swej matki i ojczyma, a jak się później okaże - wuja. Cała rodzina żyje sobie w pięknym domku, Cathy i Chris bardzo się kochają i przez otoczenie są postrzegani jak małżeństwo, adoptują nawet małą dziewczynkę (wszak tylko córki matce dwóch synów brakowało do szczęścia). Sprawy zaczynają się komplikować, gdy do domu obok wprowadza się starsza pani, która zaczyna fascynować Barta, a sąsiadka fascynację tę odwzajemnia. W tym momencie rozpoczyna się ta część książki, którą uważam za drwinę z czytelnika. Podchody sąsiadki, jej wpływ na Barta, obecność psychicznie chorego lokaja i kompletnie niedomyślnych rodziców, którzy bardzo długo nie potrafią skojarzyć pewnych faktów - to wszystko przyprawiało mnie o mdłości. Cathy jest do bólu naiwna i głupiutka, Chris na wiele rzeczy przymyka oko (wszak kocha bezgranicznie i ślepo), sąsiadka i jej lokaj są tak żałośni, że aż śmieszni, a z dzieci autorka na siłę próbuje zrobić ofiary losu.
Podsumowując: jest kiepsko i można się zmęczyć. I niech Was nie dziwi fakt, że głęboko zastanawiam się nad spędzeniem (tudzież zmarnowaniem) czasu z kolejną częścią sagi - Kto wiatr sieje.
*Cytat w tytule pochodzi z książki, o której piszę (s.375).
Czytając recenzję uśmiechnęłam się kilka razy i za to dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNie mniej cytat bardzo życiowy i powiedziałabym ponadczasowy ;) Takie lektury też są potrzebne ... , by dostrzec światło i potencjał innych. Ale również nie lubię poczucia zmarnowanego w ten sposób czasu.
Proszę bardzo:)
UsuńCytat jak najbardziej życiowy i może dlatego zapadł w pamięć:)
Myślę, że mimo wszystko sięgnę po pierwszą część. Może znudzenie tematem w pisarki? Jakieś wypalenie, sama nie wiem :-)
OdpowiedzUsuńPierwsza część nie rozczarowuje, więc śmiało czytaj:)
UsuńMyślę, że to styl autorki i świadome popadanie w dramatyzm. Przebłyski pojawiają się już w "Kwiatach na poddaszu", ale w tej części sporo się dzieje i jest ciekawie, więc melodramatyzm zostaje przyćmiony...
Przyznam że z każdą opinią, że kolejne części są coraz słabsze, mam coraz większą ochotę przekonać się o tym na własnej skórze ;-) Mało kiedy zdarza się taka zgodność wśród czytających. Póki co zaczęłam czytać drugą część.
OdpowiedzUsuńI słusznie - najlepiej przeczytać i samodzielnie ocenić. Każdy ma inne oczekiwania i inny gust:)
UsuńJa kiedyś chciałam przeczytać całą serię, ale muszę to poważnie przemyśleć:)
OdpowiedzUsuńPowinnaś przeczytać i wyrobić sobie własną opinię. Wielu czytelnikom seria się podoba.
UsuńZe sporą obawą zabieram się za drugą część:)
OdpowiedzUsuńJa za drugą zabierałam się bez obaw, ale po lekturze "Płatków na wietrze" miałam już wątpliwości, czy sięgać po trzecią część. Okazało się, że słuszne:)
UsuńBardzo chcę przeczytać tą książkę ale nie mogę jej nigdzie znaleźć
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja zatrzymałam się na "Płatkach na wietrze" i "A jeśli..." jakoś przebrnąć nie mogę ;//// czyli kiepsko, tak? eeeech!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)